Terminator: Genisys
USA – 2015 r.
Reżyseria: Alan Taylor
Jest w „Terminatorze: Genisys” kilkukrotnie powtarzany
przez bohaterów cytat, w którym radzi się, aby w sytuacji paniki
i ratowania własnego życia kierować się w prostym kierunku. Twórcy
niestety nie posłuchali się stworzonej przez siebie kwestii i, komplikując fabułę,
prowadzą film do klęski. Dawno nie widziałem kina tak pogmatwanego
i przekombinowanego. Wszystkiego jest w nadmiarze, a tego, co
najważniejsze – emocjonującej fabuły – brak. Są trzy plany czasowe, dwie
alternatywne rzeczywistości, dwóch Arnoldów, dwóch Kyle’ów, dwa nowe modele
Terminatorów. Starsi widzowie wyjdą z kina raczej skonfudowani, a dla
młodszych (np. pierwszy raz obcujących z serią) będzie
to nieczytelne i zapamiętają wyłącznie same żarciochy.
Największym problemem nowej odsłony Terminatora jest właśnie
scenariusz, którego zadaniem miało być napisanie nowej historii ze znanymi już
bohaterami. Niestety wybory jakich dokonują scenarzyści stoją w kontrze do tego
co było siłą pierwszych Terminatorów – ponurej wizji i świata na skraju
katastrofy. W ogóle po co tworzyć filmy, w których nie ma żadnej
stawki? Czym mamy się emocjonować, skoro jednym maźnięciem scenarzysty wszystko
może zostać naprawione? Trochę mija się to z celem.
„Genisys” nie zachwyca również aktorstwem. Oczywiście
na plus zaskakuje Jai Courtney, dla którego jest to chyba najlepszy występ
w karierze. Oczywiście jego najlepszy występ, to po prostu brak wywoływania
irytacji na widzach. Na minus należy ocenić Daenerys Emilię Clarke, która
wyraźnie została źle obsadzona w roli. Kucyk i shotgun w ręce nie czyni
natychmiastowo Sarą Connor. Natomiast ikona serii – Schwarzeneger –
próbuje jedynie rozbawiać widza, co nie zawsze mu wychodzi.
Najważniejsze pozytywy? Film jest utrzymany w niezłym
tempie, ma przyzwoite efekty(to raczej jego psi obowiązek) oraz posiada
na ścieżce dźwiękowej słynną piosenkę „The Ramones”. Niestety to za mało
na przyzwoity film. Obawiam się, że Terminator kolejny raz pójdzie na kilka lat
do Hollywoodzkich szuflad. A w tym czasie jego scenarzystów zaprosiłbym na
korepetycje do kolegów po fachu odpowiedzialnych za „Star Treka”.
OCENA (1-5): 2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz