Rekinado 4: Niech szczęki będą z
tobą (Sharknado 4: The Forth Awakens)
USA – 2016
Reżyseria: Anthony C. Ferrante
Asylum i Anthony C. Ferrante
wypuszczanymi rokrocznie kolejnymi częściami „Rekinada” udowadniało, że nie
tylko wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale że nawet nie do trzech razy
sztuka. Przy okazji czwartej części zaczęły pojawiać się wątpliwości czy formuła
nie jest już na wyczerpaniu, bo w końcu nawet najlepszy żart przestaje w końcu
śmieszyć. „Rekinado 4: Niech szczęki będą z tobą” udowadnia, że twórcy mają nam
jeszcze sporo do zaoferowania.
Akcja czwartej części rozgrywa
się 5 lat po wydarzeniach z ostatniego „Rekinada”. Okazuje się, że świat dzięki
technologii firmy Astro X został uwolniony od tychże wybryków natury. Na
szczęście złakniony krwi widz nie musi czekać 5 lat, a jakieś 5 minut. Twórcom
wystarczają napisy wprowadzające w historię stylizowane na te z „Gwiezdnych
Wojen” oraz góra trzy sceny, aby wciągnąć nas w wir akcji. Intensywny i
nieprzerwany ciąg wydarzeń Finnowi i spółce zapewnia rekinado odradzające się w
dużej liczebności oraz kilku zmodyfikowanych wariantach (m.in. Mućkado!),
dzięki czemu bohaterowie filmu nie mają chwili wytchnienia.
„Rekinado 4” śmiało można uznać
za mockbuster spełniony. Po pierwsze dlatego, że czuć z niego faktyczną dumę i
radość twórców z tworzenia absurdalnie złego kina. Sukces poprzednich części
dał im kompletną wolność twórczą, dzięki czemu kolejny raz śmiało puścili wodze
fantazji, a te zaprowadziły ich tam, gdzie nie był żaden człowiek. Film bawi
swoją bezpretensjonalnością, niedorzecznością, ośmieszaniem najbardziej
ogranych klisz (szczególnie w finale), sprytnie wplecionymi nawiązaniami do klasyków
popkultury oraz amerykańskich celebrytów. Jedne odniesienia są podane wprost,
inne wprowadza się bardziej subtelnie, a ich paleta rozciąga się przez komiksy
(Iron Man), gwiezdne sagi (Gwiezdne Wojny, Star Trek), horrory (Christine,
Teksańska masakra piłą mechaniczną), seriale (Słoneczny Patrol) po absolutne
klasyki (Czas Apokalipsy, Król Artur). Do tego słowa uznania należą się
aktorom, wydawałoby się będącym już po drugiej stronie rzeki, a którzy ku mojemu zaskoczeniu idealnie wczuli się w konwencję. Nie
próbują szarżować albo wchodzić w pastisz. Efekt komiczny uzyskują konfrontując
kreacjami pełnych powagi i nadmiaru patosu z nonsensowną fabułą i dialogami.
Po drugie „Rekinado 4” na swoje
barki wzięło zaniedbane przez ostatnie lata parodiowanie. Nie da się ukryć, że
mockbuster z zasady jest parodią, natomiast zazwyczaj filmy tego rodzaju
ograniczają się wyłącznie do samego pomysłu na tytuł, czego efektem jest
niemożliwy do oglądania zlepek scen złożony wedle kiepskiego podręcznika dla początkującego
scenarzysty. Tu obiektem parodii jest scenariuszowy trend wielu obecnych
blockbusterów. Zmyłką może być podtytuł nawiązujący do nowych „Gwiezdnych Wojen”,
gdyż czwarta część bierze raczej na swoje barki parodiowanie kina superbohaterskiego
(ale nie tylko). Chodzi tu o filmy, w których elementy fabuły stają się krótkim
przerywnikiem między kolejnymi sekwencjami akcji wypełnionych efektami
specjalnymi, czego „superbohaterskim” przykładem może być „Czas Ultrona”, a z
innej kategorii „Alicja po drugiej stronie lustra”. Zatem w „Rekinadzie 4”
również wszystkie sprawy załatwiane są w biegu (albo nawet w locie), nieważne czy chodzi o wzięcie
ślubu, uzyskanie akceptacji syna czy wybór narzędzia do eksterminacji rekinów,
natomiast efekty specjalne są bezwstydnie sztuczne, niczym twarze części osób z obsady
filmu. Całość dopełnia budowa własnego uniwersum (cameo Steve’a
Guttenberga) oraz nacisk na serialowość filmu poprzez zostawianie furtki pod
kontynuacje.
Czwarta część w moich oczach okazuje
się być najlepszą z dotychczasowych. Nie ma to nic wspólnego z jakością stricte
filmową, bo ta jest równie zła jak w poprzednich odsłonach, ale i taka ma być.
Dla większości „Rekinado 4” będzie więc przyczyną nabicia ogromnego siniaka od
lądującej na czole dłoni, lecz dla czujących absurdalną konwencję będzie to
produkt spełniający wszystkie oczekiwania.
OCENA (1-5): 2,5 !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz