Rekinado 3: O rybia płetwa (Sharknado 3: Oh Hell No!)
USA - 2015 r.
Reżyseria: Anthony Ferrante
USA - 2015 r.
Reżyseria: Anthony Ferrante
Jedni
z niecierpliwością wyczekują corocznych kontynuacji filmów
wysokobudżetowych. Inni z wypiekami na twarzy odliczają dni
do kolejnych odsłon „Sharknado”, które po niespodziewanym sukcesie
pierwszej części w 2013 r. pojawiają się w rocznych odstępach. Właśnie
niedawno, bo 22 lipca premierę telewizyjną miała już trzecia część tornada
z rekinami, co ugruntowało pozycję serii, jako niekwestionowanego klasyka
kina złego smaku i gustu. Podobnych produkcji Asylum i Syfy
tworzą w ilościach hurtowych. Dlaczego akurat „Rekinado” zrobiło zawrotną
karierę a nie np. „Rekiny z plaży”, „Piraniokonda” czy
„Avalanche Sharks” ? Może dlatego, że łączy dwa ważne lęki społeczeństwa
amerykańskiego: rekiny i tornado. A tych w sztandarowej produkcji
Universal Sci-Fi nie brakuje.
Twórcy nie każą
nam długo czekać na pierwsze ofiary po obu stronach konfliktu.
Pierwsza krew tryska już we wstępnej fazie filmu. I bardzo dobrze.
Dostajemy to na co czekamy. Czystą, bezpretensjonalną i absurdalną
fabułę o amerykańskiej rodzinie zmagającej się z jeszcze większą
liczbą rekinów i tornad. Bez zbędnych ceregieli i sztampowego
pogłębiania psychologii, które widzieliśmy chociażby w pierwszym
„Rekinadzie”.
Aktorzy świeżo
po operacjach plastycznych, celebryci trzeciej kategorii(gwiazdki
Playboya, sportowcy, youtuberzy, muzycy, dziennikarze), słabe aktorstwo,
tragiczne efekty specjalne, suche dialogi(„Przegapiliśmy burzę… albo ona nas”)
brak logiki. To nieodłączne elementy filmów Anthonego C. Ferrante. Tu
wszystkie negatywne aspekty stają się nieistotne, gdy tylko z co raz
to bardziej absurdalnych miejsc pojawiają się na ekranie kolejne
rekiny. Wystarczy obejrzeć, jak cudownie wmontowano rekiny w kraksę
w czasie wyścigu NASCAR.
Przypisane
do serii gatunki (horror i science fiction) są tak pretekstowe, jak
sama fabuła. „O rybia płetwa” oprócz bycia autoparodią jest także parodią kina
katastroficznego. Niby wszystko w filmie przedstawione jest
na poważnie, lecz wszyscy wiemy, że to zmyłka. Trzecie Rekinado jest
świadome swojej konwencji, ograniczeń i bawi się nimi. Ponadto
w „trójce” zgodnie z niepisanymi regułami sequeli wszystkiego jest
więcej. Nie dość, że rekinado jest największe w historii,
to urasta do rozmiarów apokaliptycznych przeistaczając się
w rekinagan.
Rekinado, it's beautiful. |
Tak jak
w poprzednich częściach serii głównym bohaterem jest Fin Shepard(Ian
Zering) – wybawiciel Ameryki od rekiniego tornada, które jawi się wręcz
jako odwieczny arcywróg i prześladowca blondwłosej postaci. Taki kierunek
myślenia podkreśla m.in. wstęp parodiujący ten znany z serii filmów
o Jamesie Bondzie. Rekiny potrafią zlokalizować go w całej Ameryce.
Infiltrują Biały Dom, kontratakują z Pacyfiku, znajdują go nawet
w przestrzeni kosmicznej. Dla Sheparda nie ma jednak rzeczy niemożliwych.
Nie zabrakło
w filmie również postaci April (Tara Reid), która odgryzioną
w poprzedniej części rękę zastąpiła mini piłą mechaniczną. Ku uciesze
męskiej widowni do stałej obsady powraca Cassie Scerbo, której postać
– Nova – założyła zespół łowców rekinad. W epizodach zaś pojawiają się
upadłe lub zapomniane gwiazdy – David Hasselhoff, Bo Derek, Frankie Muniz.
Walczyłem z rekinami w Oceanie, powalczę i w kosmosie! |
„Sharknado 3”
to również kopalnia dla poszukiwaczy różnorakich odniesień. A tych
jest równie dużo co rekinów i tornad. Swoistymi perełkami są te sceny,
które nawiązują do historii(parodia wznoszenia sztandaru na Iwo
Jimie), popularnych seriali(G.R.R Martin ogląda „Rekinie wesele”) i filmów
(finałowa sekwencja to nic innego jak beka z „Grawitacji”).
Mam nadzieje,
że nikt nie odniósł po tej recenzji wrażenia, że „Sharknado 3”
to dobre kino. To w pełni świadome kino złego gustu. A na
takim zazwyczaj można dobrze się bawić, w przeciwieństwie
do nieświadomego złego kina, które jedynie irytuje. Oczywiście nie
każdemu takie kino zapewni godną rozrywkę, lecz na waszym miejscu dałbym
„Rekinadu 3” szansę. Bo twórcy są pewni glorii kończąc film klasycznym
cliffhangerem zapowiadającym czwartą część.
Ha ha oglądałam pierwszą część.. i tego słowami nie da się opisać :D
OdpowiedzUsuńPierwsza część jest o lata świetlne gorsza niż dwójka i trójka. Z każdym Sharknadem jest co raz lepiej. Skoro jest taka tendencja wzrostowa to może 10 część ocenię na 10/10 :P
Usuń