Artykuł dostępny również na Movies Room :)
O tym, że w Polsce nie
brakuje miejsc, w których można kręcić filmy, nie trzeba nikogo przekonywać. W
naszym kraju powstawały zarówno superprodukcje hollywoodzkie („Opowieści z
Narnii”), bollywoodzkie („Fanaa”, „Banita”, „Kick”), jak i filmy bardziej
kameralne („Aryjska para”, „House”, „Poza zasięgiem”, „Triumf ducha”). W Polsce swoje filmy, w większym lub
mniejszym zakresie, kręcili uznani twórcy, tacy jak Schlöndorff („Blaszany
bębenek”), Spielberg („Lista Schindlera, „Most szpiegów”), Von Trier
(„Europa”), Lynch („Inland Empire”) czy Bigelow („Wróg Numer 1”). Polska w
ostatnim czasie oprócz „Mostu szpiegów” gościła między innymi indyjskie „Bangistan”, „Shaandaar”, japoński
„Persona non grata”, wsparte przez PISF
„Niewinne” w reżyserii Anne Fontaine, a nawet niszowe „Chronology” z Dannym
Trejo. Swobodnie można wymienić jeszcze kilka innych międzynarodowych
produkcji, które powstały w Polsce, lecz postanowiłem pójść drogą trudniejszą i
odszukać filmy, które mogły powstać między Odrą a Bugiem, lecz coś stanęło na
ich przeszkodzie. Do poniższego tekstu zainspirowały mnie dwie sprawy: sądowa
Romana Polańskiego, od której zależy, czy jego film o sprawie Dreyfussa
powstanie w Krakowie oraz fakt, iż według mojej wiedzy w filmie „The
Zookeeper’s Wife” Warszawę pod okupacją nazistowską odgrywać będzie wyłącznie
czeska Praga.
W czasach naszych
przodków spora część filmów nie mogła powstać w Polsce, gdyż nie sprzyjała ku temu
sytuacja międzynarodowa. Amerykańska komedia z 1942 roku „Być albo nie być”,
której akcja umiejscowiona jest w okupowanej przez nazistów Warszawie, musiała
powstać w Stanach Zjednoczonych z oczywistych względów. W powstaniu jej
remake’u z 1983 roku, albo „Ucieczki z Sobiboru” (filmowanej w Jugosławii) na
przeszkodzie stała zaś Zimna Wojna. Nie należy jednak zapominać, że zdarzały
się wyjątki, gdy umożliwiano zachodnim produkcjom prace w krajach bloku
socjalistycznego. Przykładem może być nagrywana w Warszawie „Noc generałów” z
1967 roku. Nie brakowało za to produkcji polsko-radzieckich czy
polsko-czechosłowackich.
„Jesień Ludów”, która
przyniosła zmiany polityczne, wywołała także oczywiste ożywienie i upadek
żelaznej kurtyny dla świata filmu. Na początku lat dziewięćdziesiątych w Polsce
obok „Listy Schindlera” mogła powstać inna hollywoodzka produkcja o
Holokauście. Tym niezrealizowanym projektem był film Stanleya Kubricka
„Aryjskie papiery” („The Aryan Papers”), którego scenariusz miał być ekranizacją
„Wojennych kłamstw” Louisa Begleya. Akcja filmu miała rozgrywać się w
okupowanej Polsce i opowiadać o losach dziesięcioletniego Maćka i jego ciotki
Tani – Żydów, którzy dzięki tytułowym sfałszowanym dokumentom przetrwali wojnę.
W roli Maćka miał pojawić się Joseph Mazzello („Park Jurajski”), a do postaci
Tani przymierzano Julię Roberts, Umę Thurman i Johannę Ter Steege. O zaawansowanych
przygotowaniach Kubricka oraz producenta Jana Harlana do filmu i współpracy z
Studiem Filmowym TOR opowiada artykuł Mateusza Katnera „Kubrick a sprawa
polska” (czasopismo „Ekrany”, nr 2, 2014), który można przeczytać TUTAJ. Przyczyny
porzucenia filmu przez Kubricka nie są jasne, lecz spekuluje się, iż
zadecydowały etyczne wątpliwości oraz brak chęci do wprowadzania bliskim
odstępie czasu do kin dwóch produkcji o tematyce Holokaustu. Studio Warner
Bros., które posiada prawa do ekranizacji książki, wynajęło scenarzystę
„Infiltracji” Williama Monahana i bezskutecznie próbowało reaktywować projekt w
2005 roku.
Innym słynnym
reżyserem, który mógł stworzyć w Polsce swój film był Woody Allen. W tym
przypadku inicjatywa stała po stronie polskiej, a konkretnie władz Krakowa,
które po sukcesach allenowskich produkcji o Barcelonie, Londynie, Paryżu i
Rzymie zwróciły się w sierpniu 2012 roku do autora „Annie Hall” z propozycją
powstania filmu, którego akcja osadzona byłaby w dawnej stolicy Polski.
Amerykański reżyser odpowiedział pozytywnie, lecz przedstawione warunki -
minimum 10 milionów dolarów i ciekawy pomysł – okazały się zbyt wygórowane, jak
na możliwości miasta i projekt ostatecznie porzucono na tym bardzo wczesnym
etapie.
"Słuchaj Bilbo, tyle nas dzieliło, od tego, żeby kręcić w Polsce" |
W tym roku
dowiedzieliśmy się również, że w Polsce mogła również powstawać trylogia
„Hobbita”. W wywiadzie dla Dziennika Polskiego (WYWIAD) Stanisław Tyczyński,
szef Alvernia Studios, ujawnił, że gdy Peter Jackson szukał miejsca dla
"Hobbita" po tym, jak związki zawodowe aktorów przez swoje roszczenia
sabotowały jego produkcję w Nowej Zelandii, Alvernia Studios doszła jako jedna
z trzech światowych wytwórni do finału rozmów. Przeszkodą, która uniemożliwiła
produkcję filmu o Bilbo Bagginsie w Polsce był brak ulg podatkowych dla
produkcji filmowych.
O tym, że przegrywamy wyścig o udział w międzynarodowych
produkcjach wspomina również raport PISF i PWC „Wsparcie podatkowe produkcji
filmowej w Polsce” (RAPORT). Zagraniczni producenci szukają miejsc, gdzie
realizowanie projektów jest najbardziej korzystne, a my nie oferujemy
odpowiedniego wsparcia podatkowego, w przeciwieństwie do wielu państw regionu.
Ba, cytując raport, wręcz odstraszamy. Bo, gdy producenci mogą oszczędzić
20-25% pieniędzy na samym wyborze lokalizacji, to ich decyzje wydają się być
oczywiste. Z tego powodu wysokobudżetowe filmy i seriale zamiast powstawać u
nas, są realizowane w Czechach („Casino Royale”, „Iluzjonista”), Chorwacji
(„Gra o Tron”, „Rodzina Borgiów”) czy na Węgrzech („Herkules”, „Agentka”),
gdzie przy okazji rozkwita turystyka filmowa. W Polsce spokojnie mógłby być
tworzony wspomniany na samym początku „The Zookeper’s Wife”, albo filmowany
kilkanaście lat temu na Słowacji film „Powstanie” o powstaniu w warszawskim getcie.
Możliwe, że w przyszłorocznym „X-Men: Apocalypse” Montreal nie musiałby udawać
PRL-owskiej rzeczywistości, w której według słów Michaela Fassbendera, ukrywać
się będzie odgrywana przez niego postać Magneto. Ile innych filmów mogło
powstać w Polsce? Póki informacje nie przenikną do mediów, będzie to tajemnicą.
No proszę, nawet nie wiedziałam, że "Opowieści z Narnii" (zapewne jej fragmenty), były kręcone w Polsce.. ;) Za to jakoś sobie nie wyobrażam, żeby sceny z "Gry o Tron" mogły być właśnie tutaj kręcone, jakoś ten nasz klimat nie wydaję mi się odpowiedni.
OdpowiedzUsuńGra o Tron przedstawia różnorodne klimatycznie światy. Spokojnie w Polsce mogłyby rozgrywać się jakieś sceny "Północne" :)
Usuń