Star Wars: The Force Awakens /
Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy
USA – 2015 r.
Reżyseria: J.J. Abrams
Nie jestem wielkim fanem „Gwiezdnych
Wojen”. Właściwie to wolę „Star Treka”. Natomiast nie da się nie lubić tej
kosmicznej sagi, bo to po prostu świetne kino przygodowe (IV-VI), a części
I-III mimo sporej dawki wad (aktorstwo, CGI, kiepski melodramat) są w miarę
przyjemnym kinem familijnym (I) i dobrymi politycznymi metaforami (II i III). Po
seansie „siódemki” śmiało mogę stwierdzić, że Moc w J.J Abramsie była silna,
dzięki czemu „Gwiezdne Wojny” wróciły na jasną stronę mocy.
Epizod VII to powrót do korzeni
gwiezdnej sagi, czyli do kina przygodowego z dużą dawką humoru. Powrót o tyle dokładny,
iż fabuła „Przebudzenia Mocy” wydaje się być remakiem „Nowej nadziei”. Akcja
prowadzona w ekspresowym tempie nie pozwoli się nikomu nudzić przez dwie
godziny seansu, lecz w rezultacie tracą na tym bohaterowie poboczni, których
poznajemy w niedostatecznym stopniu. Przydałoby się wydłużenie metrażu, które
uspokoiłoby narrację i dałoby szansę na pogłębienie bohaterów oraz świata. Jest
to o tyle ważne, że wrzucono nas, tak samo jak bohaterów filmu, na głęboką wodę
i zupełnie nieznany porządek, który zostaje szczątkowo nakreślony wyłącznie w
napisach początkowych.
Najważniejsze jednak, że serce
filmu, czyli nowi i starzy bohaterowi komponują się w filmie idealnie, niczym
taoistyczne Yin i Yang. Zarówno młode pokolenie aktorów, jak i starsze
(oryginalne) pokazują, że czują konwencję „Gwiezdnych Wojen” Na duży plus
zasługuje postać Rey (Daisy Ridley), która szykuje się na silny kobiecy
charakter, a jej tajemnicza geneza pozostanie w sferze spekulacji wszystkich
fanów aż do grudnia 2017 roku. Natomiast tym, który skradnie wszystkim serca
jest nowy robot BB8, który urokiem dorównuje R2-D2 oraz przebija tegorocznego
Chappiego.
Zaskakiwać za to może czarny
charakter, Kylo Ren, który wbrew oczekiwaniom widzów nie jest mocarzem na miarę
Dartha Vadera, a tylko rozemocjonowanym młodzikiem, który najbardziej
przypomina późnego Anakina Skywalkera. Trzeba przyznać, że fachowcy od
wizerunku spisali się znakomicie, bo jest to postać bardzo stylowa i
posiadająca oryginalne wyposażenie. Ta magia trwa jednak tylko do momentu
zdjęcia maski, gdyż wygładzona twarz Adama Drivera i wymodelowana fryzura nastawiona
była raczej na popularyzacje jego plakatów w Bravo, a nie zachowanie atmosfery
grozy.
Efekty specjalne, bitwy statków
kosmicznych, walki na miecze świetlne nie zaskakują, gdyż wszyscy
spodziewaliśmy się, że będą najzwyczajniej w świecie świetne. W idealnych
proporcjach zastosowano efekty praktyczne i cyfrowe, dzięki czemu wszystko
wydaje się realistyczne i namacalne. Z tego powodu też największy dysonans w
odbiorze estetyki filmu powodują dwie postaci wykreowane techniką motion-capture.
Przekazanie pałeczki (właściwie
miecza świetlnego) następnemu pokoleniu odbyło się z należytą godnością.
Starsi widzowie ponownie poczują starą magię, a u młodszych zauważą ekscytację
porównywalną ze swoimi wrażeniami sprzed lat. Misja "Epizod VII" została wypełniona w stu procentach.
Ocena (1-5): 4
absolutna rewelacja i sukces ponoć po premierze już film się zwrócił zarobili ogromna ilość pieniędzy jeszcze więcej niż w ten film zainwestowali! nic tylko pogratulować , naprawdę świetne kino
OdpowiedzUsuńBardzo dobry film! nie wiem co jest lepsze niż gwiezdne wojny! bardzo się cieszę, że zaczęli wypuszczać nowe części!
OdpowiedzUsuń