czwartek, 22 października 2015

Sufrażystka (Suffragette) - 2015 r. - reż. Sarah Gavron - recenzja

Sufrażystka (Suffragette)
Wielka Brytania – 2015 r.
Reżyseria: Sarah Gavron



Truizmem jest stwierdzenie, iż ruch sufrażystek, jak każdy inny historyczny ruch walczący o prawa człowieka, zasługuje na zainteresowanie dużych wytwórni filmowych. Jednakże jak okazuje się w świecie filmowym nie było to takie oczywiste, gdyż dopiero w tym roku taki film możemy obejrzeć. Zrealizowała go Sarah Gavron, która swoim poprzednim filmem „Brick Lane” udowodniła, iż dobrze odnajduje się w kinie portretującym kobiety i z zacięciem feministycznym. Wydawałoby się więc, że to dobry wybór, lecz czy „Sufrażystka” jest w pełni udanym filmem?

W filmie losy sufrażystek poznajemy oczyma fikcyjnej postaci Maude Watts (Mulligan). Jest ona przeciętną robotnicą pralni, osobą podporządkowaną i nie szukającą problemów. Pewnego dnia jest świadkiem akcji sufrażystek, w postaci wybijania okien kamieniami, w której uczestniczy jej znajoma z pracy (Anne-Marie Duff). Maude stopniowo będzie angażować się w ruch sufrażystek, aż stanie się jedną z najzagorzalszych członkiń ruchu.


„Sufrażystkę” można śmiało określić filmem z nurtu „brytyjskiej szkoły Oscarowej”, którego przykładami mogą być „Gra tajemnic”, „Jak zostać królem” czy „Tajemnica Filomeny”. Podstawowymi elementami są fascynująca i ważna historia z przeszłości, gwiazdorska obsada oraz muzyka Desplata. W „Sufrażystce” odnaleźć można wszystkie te składniki, lecz okazuje się, że nie zawsze ich połączenie daje uzyskać zamierzony efekt (choć mogę się mylić, bo do Oscarów jeszcze sporo czasu). Główną winą obarczyć należy scenariusz, który wykorzystuje bez umiaru kliszę o feministce-świętej cierpiętnicy. Moralne i emocjonalne konsekwencje radykalnych metod (szczególnie tej finałowej), porzucenie dziecka i rodziny są zbywane słuszną walką o ideę równouprawnienia. Bezsprzecznie brakuje także lżejszych scen, które mogłyby rozluźnić przygnębiającą atmosferę filmu. Zdecydowano się również na banalny czarno-biały podział, w którym mężczyźni są tak komiksowo źli, że zdziwienie budzić może podany na koniec filmu fakt, że kilka lat po wydarzeniach z filmu część postulatów brytyjskich sufrażystek zostanie spełnionych. W scenariuszu znalazły się również dobre pomysły, a ciekawym wątkiem było zauważenie rosnącej roli mass mediów i wpływu na opinię publiczną. Natomiast muzyka Desplata jest nienachlana, ba, niezauważalna. Ani nie pomaga, ani nie rujnuje filmu.


Orientując się w swoich niedoskonałościach próbowano zamaskować je eksponując umiejętności aktorek. Złośliwi mogliby stwierdzić, iż „Sufrażystka” została pomyślana wręcz jako ekran wystawowy pod nagrody dla aktorek. Kamera skupia się głównie na ich twarzach i wyrażanych, zazwyczaj subtelnie, emocjach. Mimo rozmachu kostiumowego i scenograficznego, jest to film kameralny, w którym z rzadka pojawiają się większe sceny. Główne skrzypce gra oczywiście Carey Mulligan. Świetnie kreuje przemianę z szarej myszki w niezłomną aktywistkę, a cierpienie wynikłe z prześladowania władz potęguje jej dziewczęca aparycja i delikatne rysy. Wydaje się, że jako jedyna wykorzystuję daną szansę, co nie oznacza, że pozostała obsada wypada źle. Jest po prostu solidnie. Meryl Streep występująca w jednej scenie potwierdza swoją klasę, a Helena Bonham Carter jest nieprawdopodobnie spokojna, niczym po zabiegu sedacji. Interesujące postaci tworzą również Ben Wishaw, jako mąż Maude, i Brendan Gleeson w roli policyjnego śledczego.

„Sufrażystka” wywiązuje się ze swojego zadania, gdy musi oddać słuszny hołd ruchowi sufrażystek, które zbuntowały się przeciwko porządkowi i tradycji. Szkoda więc, że widzów potraktowano, tak jakby nie wierzyli w słuszność równouprawnienia, a scenariusz napisano tak, aby nikt nie miał wątpliwości co do idei, metod i pomnikowych postaci. Mimo wszystko jest to solidna i pełna emocji brytyjska produkcja z dobrym aktorstwem.

OCENA (1-5): 3




Za możliwość przedpremierowego seansu dziękuję dystrybutorowi UIP


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...