czwartek, 14 stycznia 2016

"Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy" (2015 r.) - recenzja

Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy
Polska – 2015 r.
Reżyseria: Janusz Majewski




Czarne chmury

Tworząc „Excentryków, czyli po słonecznej stronie ulicy” Majewski miał szczytne intencje. Chciał przecież stworzyć gatunkowe kino rozrywkowe. Co więcej zrobił film muzyczny, którego w polskim kinie jest jak na lekarstwo. Miało być lekko, zabawnie i słonecznie, a okazało się, że jeszcze nie wszystkie czarne chmury rozpierzchły się nad polskim kinem.

Majewski zawsze lubował się w historiach osadzonych w przeszłości, korzystał z kina gatunkowego i opowiadał z dużą dozą humoru. Nie ważne czy to był okres I Wojny Światowej, międzywojnia, okupacji hitlerowskiej czy wczesnego PRL-u, to zawsze potwierdzał, że potrafi w wyborny sposób odtworzyć klimat zamierzchłych czasów, co potwierdzi każdy kto widział „C.K Dezerterów”, „Zaklęte Rewiry” czy „Sprawę Gorgonowej”. W „Excentrykach”, podobnie jak w swoim ostatnim filmie „Małej maturze” reżyser wraca do lat swojej młodości.  Niestety w przeciwieństwie do wyżej wymienionych filmów historia Fabiana, który powraca z Anglii do Polski i postanawia założyć jazzowy big band cierpi na bylejakość. Fabuła jest bardzo prosta, a dolepiony na siłę wątek szpiegowski uszyto grubymi nićmi. Postaci ze sobą nie rozmawiają, a wygłaszają głównie życiowe credo.


Sentymentalna historią jaką są „Excentrycy” aż prosi się o fetyszyzację stylistyki retro. Jest w zwiastunie filmu kilka scen, po których można spodziewać się odtworzenia klimatu rodem ze starego Hollywood. Początek filmu wyjęty żywcem z kina noir, czyli przyjazd pociągu, okazuje się jednak jednym z niewielu wyjątków. Oczywiście zadbano o odpowiednie kostiumy, fryzury czy scenografię, lecz typowy dla polskich produkcji sprzed dekady bezstylowy sposób filmowania nie potrafi wciągnąć nas w realia Polski wczesnego Gomułki.

„Excentrycy” są niespotykaną w polskich warunkach komedią muzyczną. Zdarzają się w filmie celne żarty, lecz przeważa humor świntuszącego staruszka, a więc rubaszny i mało wyszukany. Opiera się on głównie o sypanie przekleństwami, demaskowanie gejów wśród polskich artystów czy burleskowe wizje kobiecej nagości. Film pretenduje również do miana filmu muzycznego, w końcu fabuła to klasyczne formowanie zespołu, sukces i jego upadek. O ile przeboje cieszą ucho, a stopy mimowolnie wystukują rytm, tak samo przedstawienie koncertów potrafi skutecznie neutralizować pozytywne odczucia płynące z dźwięku. Jazz przecież kojarzy się z luzem i improwizacją. Film zaś jest jego przeciwieństwem. Nikt nie wymaga od razu drugiego „Whiplash”, ale cóż poradzić, gdy jest drętwo i bez energii.


Mało przekonywująco wypadają także aktorzy. Stuhr jest nijaki, Pszoniak kreuje postać przerysowanego kosmity, a reszta zespołu jakoś specjalnie się nie angażuje, by odcisnąć swoje piętno. Wśród aktorek występuje większa sinusoida ocen. Dymna popisuje się szarżując w roli zgryźliwej i zgorzkniałej gospodyni pensjonatu, Bohosiewicz kolejny raz gra zmęczoną życiem kobietę, najgorzej zaś wypada Rybicka. Utalentowana aktorka kompletnie nie czuje konstrukcji femme fatale, a ocenę jej występu najlepiej oddaje drugi człon tego pochodzącego z języka francuskiego zwrotu.

„Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy” to przykład filmu, który znajduje się po tej pochmurnej stronie polskiego kina. Reżysersko stetryczałego i bezradnego. Wizualnie prezentującego się jakby przeleżał długi czas w zakurzonej piwnicy. Cóż z seansu zadowoleni wyjdą fani dowcipu podpitego wujka Henia na weselu, no i może fani jazzu, ale im film do słuchania muzyki raczej nie jest potrzebny.


Ocena (1-5): 2

Recenzja dostępna również na portalu Movies Room

IMDB (nie ma, smuteczek)




2 komentarze:

  1. Właśnie czytam książkowy pierwowzór, który faktycznie można by ciekawie przedstawić w ekranizacji. Szkoda, że ostatecznie wyszedł z tego nie najlepszy film.

    Po lekturze pewnie skuszę się na seans, chociażby dlatego, że film kręcono w Ciechocinku, a także w Toruniu, czyli w moim rodzinnym mieście :)

    Mój blog o kulturze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja książki nie czytałem, więc nie wiem czy to wierna ekranizacja fabuły. Jest też sporo pozytywnych recenzji filmu, oczywiście sie z nimi nie zgadzam, bo zachwycają się tymi elementami, które mi nie przypadły do gustu (aktorzy, humor, zdjęcia), ale w ramach pluralizmu informuje, że są osoby, którym się "Excentrycy" podobali :)
      Miasteczka są sfilmowane bardzo przyjemnie, czasem tak sielankowo, więc promocja dobra. Po seansie zapraszam do skonfrontowania się po raz kolejny z moją oceną filmu.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...