piątek, 18 marca 2016

Zabójczyni / Nie Yin Niang - (2015 r.)

Zabójczyni (Nie Yin Niang)
Chiny, Francja, Hong-Kong, Tajwan - 2015 r.
Reż: Hou Hsiao-hsien


O „Zabójczyni” można przeczytać, że składa hołd filmom wu xia. Wiąże się to z pewnymi oczekiwaniami, z którymi obraz Hou Hsiao-hsiena może się rozminąć, bo film swoją formą może zaskoczyć wielu widzów.

Obeznani ze terminem wu xia widzowie mają przed oczami pewien obraz filmu. W dużym skrócie ma to być osadzony w  historycznej scenerii i piękny wizualnie film sztuk walki, w którym są liczne i spektakularne sekwencje akcji, w tym słynne „latanie”. Oczywiście w „Zabójczyni” odnajdziemy każdy z tych elementów, lecz trzeba zaznaczyć, że spodziewając się drugiego „Hero”, „Domu Latających Sztyletów” czy „Przyczajonego Tygrysa, Ukrytego Smoka” można się srogo rozczarować. W filmie Hou Hsiao-hsiena oczekujący na długie sekwencje pościgów i walk doczekają się w zamian długich ujęć, ale pejzaży. Bo nagrodzony w Cannes film, to art-house’owa odpowiedź na filmy sztuk walki.

Główną bohaterką filmu jest Nie Yinniang, która w młodości została oddana do klasztoru, gdzie została wytrenowana na zabójczynię. W otwierających „Zabójczynię” scenach utrzymanych w czerni i bieli oglądamy jej dwie misje. W pierwszej zakończonej powodzeniem podrzyna gardło jadącemu konno chińskiemu dostojnikowi. W drugiej przerywa zadanie, gdyż nie chce zabijać swojego celu w obecności dziecka. Aby zrobić z niej maszynę do zabijania mentorka dziewczyny zleca jej nowe zadanie. Ma wrócić do rodzinnej miejscowości i zabić Tian Ji'ana, jej byłego narzeczonego, który obecnie sprawuje rządy w autonomicznym Weibo.


Jak już wspominałem wyżej tytuł filmu i opis mogłyby sugerować film z dużą ilością akcji. Otrzymujemy jednak dzieło zupełnie przeciwne. Wydarzenia toczą się w tempie medytacyjnym, a liczba słów wypowiedzianych w filmie starczyłaby pewnie na pięć minut dowolnego w reżyserii Woody’ego Allena. Akcja, jak i kolejne elementy fabuły są jednak drugorzędne w stosunku do pieczołowitego odtwarzania rytuałów codzienności w Chinach IX wieku. To zainteresowanie reżysera potwierdza w końcu dbałość o jak największą dokładność w kwestii kostiumów oraz scenografii. W filmie zobaczymy jak skrupulatnie przygotowywana była kąpiel, jak damy dworu robiły się na bóstwo, jak wyglądały posiedzenia rządzących, jakimi rozrywkami raczyły się dzieci i dorośli. Intrygi polityczne oraz sekwencje pojedynków, choć pięknie sfotografowane oraz ułożone choreograficzne, są krótkie, albo dzieją się gdzieś w tle.


Tytułową „Zabójczynię” widzieć mozna jako kobiecą wersją archetypu męskiego bohatera kina akcji.  Ubrana w czerń dziewczyna mówi tylko wtedy, gdy ma coś do powiedzenia oraz definiuje się poprzez czyny. Nie prowadzi dysput z wszystkimi dookoła, tylko we własnych myślach ocenia czy wykonać zlecone jej zadanie. W uwiarygodnieniu postaci dużą rolę odgrywa minimalistyczna i enigmatyczna kreacja Qi Shu.

„Zabójczyni” jest więc przykładem jak w pozornie nieefektowny i minimalistyczny sposób stworzyć opowieść pełną rozmachu. Z tego powodu jednak jest pozycją dla bardziej wysmakowanego odbiorcy, konesera, dla którego seans nie będzie tylko stylowym testem cierpliwości. 

Ocena (1-5): 3,5

Recenzja dostępna również na Movies Room




3 komentarze:

  1. Szczerze mówiąc pierwsze co słyszę o tej ekranizacji, ale najgorzej się nie zapowiada. ;)


    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie ;)
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Złota Palma za reżyserię w 2015 r. i kilka innych nagród czy nominacji. Trudno było nie usłyszeć ale jak czytam komuś się udało. Jednak dla przeciętnego widza wieje nudą. Dla amatorów po 2-3 seansie coś się rozjaśnia :)

      Usuń
    2. Nuda też jest środkiem artystycznym, tu akurat zamierzonym. Reżyser w wywiadzie w końcu stwierdził, że nie robi filmów, aby się przypodobać widzom :) I faktycznie przy pierwszym podejściu film robi pogrom wśród widzów niczym trudne egzaminy na studentach podczas pierwszego semestru studiów. Natomiast fabuła jest bardzo klarowna (posłuszeństwo czy wolność wyboru). Pewnie chodzi ci o jakieś smaczki co wyłapie azjatycki widz?

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...