Reality (Réalité)
Belgia, Francja, USA – 2014 r.
Reżyseria: Quentin Dupieux
Quentin
Dupieux przyzwyczaił nas do absurdalnych, zwariowanych, surrealistycznych
filmów oraz oddawania specyficznych hołdów dla tandetnego kina.
W końcu to on międzynarodową sławę zyskał uczłowieczeniem opony.
Później zaburzał rzeczywistość we „Wrong” oraz rozśmieszał „Złymi
glinami”. W „Reality” kanadyjski reżyser osiąga szczyt zagmatwania
i absurdu. Jeśli ktoś uważał, że „Przeznaczenie” z E. Hawke było
skomplikowane, to ten film odmieni wasz pogląd na ten temat. „Reality”
to jeden z najbardziej zakręconych filmów jakie możecie obejrzeć.
Wszystko
natomiast zaczyna się prosto. Oglądamy scenę polowania na dzika
i śpiącą dziewczynkę w samochodzie. Później pojawiają się kolejne
postaci: operator kamery, reżyser, dyrektor szkoły, prezenter telewizyjny(Jon
Heder vel „Napoleon Wybuchowiec”). Wraz z trwaniem filmu losy wszystkich
postaci w fabule zaczynają się supłać się niczym sznurówki. Ba, im bliżej
końca filmu tym historie zapętlają się do postaci starożytnego węzła
gordyjskiego. Dupieux mnoży sny w śnie i filmy w filmie. Gmatwa
i komplikuje aż do ostatnich scen, lecz nie jest Aleksandrem Wielkim
i nie chce (a może nie potrafi?) tego co pogmatwał rozwiązać
i pozostawia po seansie jedynie ból głowy.
Film
wydaje się być jednym, wielkim dowcipem. Ironiczny wydaje się być sam tytuł
„Reality”(rzeczywistość), który zarazem jest imieniem dziewczynki
w filmie. Pojawiają się niby wątki filmowca dokumentalisty
i tworzenia fabuły, snów mieszających się z rzeczywistością,
ale tak na prawdę Dupieux bawi się z nami w łamigłówkę, dla
której nie rozwiązania, łudząc nas, że takowa istnieje. Minuta
po minucie niszczy doszczętnie naszą percepcję, przez co nie jesteśmy
w stanie odróżnić , która część filmu rozgrywa się w sferze
snów, a która w rzeczywistości postaci z filmu.
„Reality”
to na pewno kolejny dowód, że Kanadyjczyk potrafi robić pokręcone
i absurdalne kino. Jednak osoby zaznajomione z jego kinem mogą
odnieść wrażenie, że Dupieux za dobrze się czuje w swojej
strefie komfortu i powinien poszukać jakiejś nowej niszy. Oczywiście film
jest przyjemny, zabawny, nieźle obsadzony i zagrany, lecz pozostawia
wrażenie wyłącznie zabawy formą, a wszelkie doszukiwanie się w nim
głębszej treści jest raczej karkołomnym zadaniem. Docenić jednak trzeba,
że z niewielkim budżetem Dupieux potrafi robić dopracowane
w detalach i wizualnie perfekcyjne kino. Facet chce żebyśmy
dobrze się bawili, no i przy okazji sam się dobrze bawił.
OCENA (1-5): 3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz