"Narcos"
USA - 2015 r.
Sezon 1.
„Narcos” z miejsca podbił serca
widzów oraz moje, o czym mogliście przeczytać w recenzji pierwszych czterech
odcinków. Ocena całego sezonu będzie zresztą równie pozytywna, gdyż wszystkie
odcinki „Narcos” posiadają konsekwentny
styl oraz równy, dobry poziom.
Śmiało można napisać, iż jeśli
widziałeś jeden odcinek „Narcos” to widziałeś je wszystkie, a w recenzji całego
sezonu mógłbym właściwie pójść na łatwiznę i powtórzyć tą dotyczącą pierwszych
odcinków. Niniejszy tekst potraktujcie
więc jako komplementarny do wcześniejszego wpisu.(Recenzja odcinków 1-4)
Serial posiada stałą strukturę, w której
narratorem jest agent Murphy, a my na przemian śledzimy losy obozu
Amerykanina i ekipy Escobara.Fabuła serialu jest quasi-dokumentalną
rekonstrukcją wzlotu i upadku Pablo Escobara, która odbyła się
na przestrzeni kilkunastu lat. Taki okres czasu i liczba wydarzeń
wystarczyłaby na kilka sezonów innego serialu, natomiast w „Narcos”
próbowano zmieścić je w dziesięciu odcinkach. Z tego powodu
pozostajemy z poczuciem niedosytu i powierzchowności przedstawionej
historii. Wrażenie to pogłębia fakt, iż każdy z wątków jest
na tyle fascynujący, że szkoda się z nimi tak szybko rozstawać.
Wadę tą rekompensuje jednak kilka czynników.
Poważna fabuła opowiedziana jest
w sposób lekki, który udanie łączy dramat z elementami
komediowymi wprowadzanymi przez agenta Murphy’ego. Świetnie zarysowano tło
oraz oddano realia społeczne i polityczne. Nie ma w nim ciężkiej,
depresyjnej atmosfery typowej dla kryminałów czy kina gangsterskiego,
gdyż byłoby to trudne do odwzorowania w słonecznej
Kolumbii, miejscu narodzin realizmu magicznego. Mimo lżejszego potraktowania
tematu to klimat „Narcos” jest gęsty i mroczny jak amazońska dżungla.
Zaskakują nas kolejne zwroty akcji oraz powiązania świata mediów, polityki
i karteli. Nie brakuje tu także scen brutalnych egzekucji
i policyjnych nalotów. Dobro i zło są względne. Narkobaronowie jawią
się jako przedsiębiorcy, którzy wybrali najbardziej dochodowy biznes z możliwych,
lecz w razie problemów nie zawahają się dokonać zamachu terrorystycznego
czy postawić kraj na skraju wojny domowej. Ci „dobrzy”, czyli agenci DEA
i kolumbijskie służby specjalne zgodnie z zasadą, że cel uświęca
środki, stosują równie brutalne metody co kartele.
Pewne pole do poprawy pojawia się
w przypadku serialowych bohaterów. Zawód może wywołać niewielki rozwój
postaci na przestrzeni ekranizowanej dekady. Większość postaci pobocznych
ma już ukształtowane charaktery, a Escobar i Murphy wyłącznie
radykalizują się w swoich działaniach. Braki w większej głębi
u bohaterów skutecznie maskują aktorzy, gdyż w serialu nie ma
kiepskich występów, a kilka jest wręcz świetnych np. Wagnera Moury
w roli Pablo Escobara.
Serial zaskakuje również realizacyjnie.
Na szczególną uwagę zasługują zdjęcia. Przeważającą ilość czasu serial
jest produkcją kameralną, ale pojawia się w nim kilka błyskotliwych
scen akcji z rozmachem. Warto wspomnieć również, że dużą dbałością
o detale odznacza się warstwa scenograficzna oraz charakteryzacja.
„Narcos” to serial, który bez
kompleksów może powalczyć o serca fanów „Breaking Bad” i „The Wire”.
To również kolejny świetny, lecz niepozbawiony wad, produkt Netflixa.
Serial uzależnia od pierwszego odcinka i kolejne chce się wciągać
błyskawicznie, niczym pewien biały proszek. Oby zapowiedziany drugi sezon był
jeszcze lepszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz