Francja - 2015 r.
Reż: Kheiron
fot. materiały prasowe |
Kheiron,
francuski komik irańskiego pochodzenia, w swoim reżyserskim debiucie "Wszyscy
albo nikt" postanowił opowiedzieć historię swojej rodziny. Z niezwykłą
lekkością oraz bardzo celnie udaje mu się sportretować zawiłe i dramatyczne
losy rodziców, dzięki czemu film czaruje swoim pozytywnym przesłaniem.
Centralną
postacią "Wszyscy albo nikt" jest Hibat Tabib, ojciec Kheirona. Akcja
rozgrywa się na przestrzeni kilkunastu lat, lecz na szczęście scenariusz
uniknął błędów typowych dla filmów biograficznych i przekrojowych. Oczywiście
zawarto w nim najistotniejsze wydarzenia (aktywizm polityczny, pobyt w
więzieniu, ucieczka z kraju, życie i aktywność społeczna na emigracji), lecz
same w sobie nie przytłaczają głównych postaci.
"Wszyscy
albo nikt" dzielą się na dwie części: irańską i francuską. Inni twórcy
historię Hibata Tabiba zespoliliby zapewne w coś na kształt thrillera
politycznego podlanego sporą ilością patosu oraz ciężki dramat o trudach
asymilacji. Natomiast Kheiron opowiadając o trudnych czasach i dramatycznych
wyborach wypełnia film humorem, lekkością oraz sporą ilością optymizmu. Pomimo
niezłomnej postawy swojego rodziciela nie interesuje go stawianie mu pomników
jako aktywiście, a złożenie hołdu jako zwykłemu człowiekowi. Szkoda więc
niedosytu, który występuje w związku z postaciami pobocznymi. Oczywiście
aktorzy pierwszego oraz drugiego planu udanie i zgodnie z luźniejszą konwencją
produkcji wcielają się w swoje role, lecz nie są to postaci z krwi i kości, a
wyłącznie ukazane w krzywym zwierciadle projekcje rzeczywistych osób, którym
przypisany i non-stop wałkowany jest jeden, góra dwa żarty.
Zwrócić
uwagę należy również na to, że druga połowa filmu jest słabsza, lecz jest to
kwestią rewelacyjnej części irańskiej, aniżeli spadku poziomu filmu. W części
francuskiej rozczarowanie wzbudzać może skrótowość asymilacji, którą
ograniczono do zwykłej sekwencji montażowej oraz, choć zgodny z rzeczywistością
w tej konkretnej historii, naiwny finał przedstawiający idylliczny obraz
multikulturowego społeczeństwa.
Jednak
ten bijący z filmu optymizm i pozytywny przekaz przedstawiający możliwość
wspólnej koegzystencji różnych kultur jest zarazem siłą tej produkcji. Reżyser
nie zaklina rzeczywistości, nie ulega politycznej poprawności, a rzetelnie i z
dużą dozą humoru portretuje osiedlowy habitat oraz pokazuje, że źródła problemu
leżą po każdej ze stron i są przykłady, jak można je przezwyciężyć bez
odwoływania się do polityków.
Recenzja opublikowana również na portalu Movies Room.
OCENA (1-5): 4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz