niedziela, 28 września 2014

Honor wojownika, czyli sałatka filmowych gatunków

Honor wojownika (The Warrior's Way)  
Nowa Zelandia, Korea Południowa (2010 r.)
reżyseria: Sngmoo Lee

Pierwszy i do tej pory jedyny film południowokoreańskiego reżyser Sngmoo Lee jest konglomeratem wielu pomysłów. Mamy tu istną gatunkową wyklejankę. Muzyka oraz sceneria większej części filmu odwołuje się do tradycji westernu. Początek i koniec filmu to film wschodnioazjatyckich sztuk walki(najpierw walka samurajów, potem atak ninja). Bandyci wyjęci są niczym z serii post-apokaliptycznego science-fiction Mad Max. Sama postać głównego bohatera jest lustrzanym odbiciem romantycznego zabójcy z filmów Johna Woo. Nawet aktor Dong-gun Jang wygląda jak brat bliźniak Chow Yun-Fat’a. Z kina Johna Woo dostaliśmy również stosowanie częstych spowolnień oraz nawiązanie do słynnej sceny z dzieckiem z filmu Dzieci Triady.


Film, który opiera się na tylu rozwiązaniach z przeszłości, już na starcie ma utrudnione zadanie, aby wprowadzić jakąkolwiek świeżość i tchnąć życie w ekranowy świat. Wciągnąć widza mogłaby interesująca historia oraz ciekawi bohaterowie drugiego planu. Jednak historia poprowadzona jest bardzo schematycznie, a postaci w większości banalne (karzeł-śmieszek, stary-pijak, bandyci-źli do szpiku kości). Całość jest pozbawiona ikry, szaleństwa i ostatecznie nudzi.



Miecz zamiast strzelby
Zamiast shotgun'a miecz samurajski.







Sam świat, dzięki efektom specjalnym imitującym plenery, razi sztucznością.  Nawet argument, że to konwencja baśni, nie ratuje tego co zostało zaserwowane.  Wciąż są to lepsze efekty niż w Bitwie pod Wiedniem, ale po produkcji z budżetem sięgającym 45 milionów $ należy oczekiwać więcej.

Nie jest to produkcja maksymalnie zła. Zawsze dobrze ogląda się Geoffreya Rush’a czy  Danny Huston’a. A i całkiem miło wypada także Kate Bosworth. Do plusów dołączyć można również świetną scenę walki w korytarzu hotelowym. Masakra bandytów w ciemnościach oświetlana jedynie wystrzałami z pistoletów wygląda najlepiej w całym filmie.

I właściwie oglądając Honor wojownika nie wiemy czy jest to nieudana parodia/pastisz czy hołd dla kina. Znaleźć można więcej wad niż zalet. Gdyby cały film był w konwencji sceny hotelowej i ograniczono by plenery wykreowane komputerowo, to ocena byłaby wyższa.


OCENA(1-5): 2,5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...