poniedziałek, 3 listopada 2014

Kite (2014 r.) - latawce, dmuchawce, remake

Kite
USA, Meksyk 2014
Reżyseria: Ralph Ziman



W 1998 roku powstało mocno kontrowersyjne japońskie anime pt. Kite.  Na tyle zaszło za skórę cenzorom, że zostało zakazane w wielu krajach świata, nawet w Europie. Zastrzeżenia budziły brutalne sekwencje akcji oraz sceny seksu głównej bohaterki na granicy pedofilii. Nie przypadkowo, gdy określa się gatunek filmu z lat 90-tych oprócz anime, figuruje tam hentai. Zatem, gdy gruchnęła wieść, że Amerykanie, najwięksi purytanie, tworzą film live-action, interesujące było jak potraktowany zostanie oryginalny materiał. Czy obdarto go z całej brutalności i seksualności? Fałszem byłoby napisanie, że film całkowicie ograbiono z obu tych rzeczy. Są po prostu mniej intensywne, co musiało się stać, gdyż anime balansowało na granicy dobrego smaku. Brutalność jest, lecz fanów gore nie usatysfakcjonuje. Nie odważono się wprowadzić scen seksu, zatrzymując się na bieliźnie głównej aktorki. A od siebie nic wielkiego nie dodano do tej historii, bo film trwa jedynie około 80 minut.

Świat, w którym żyje główna bohaterka – nastolatka Sawa – to miasto bezprawia, upadłe społeczeństwo, gdzie króluje przemoc i zdziczałe bandy. A cały ten chaos jest ponoć wynikiem kryzysu finansowego. Sawa pomiędzy jedną dawką silnego leku, dzięki któremu zapomina o traumach z przeszłości, zabija gangsterów winnych śmierci jej rodziców. Jej neonowa stylówa przywołuje na myśl koleżanki ze Spring Breakers. Pomoc okazuje jej detektyw Karl Aker, były partner ojca, a obecnie jej mentor i dostarczyciel broni oraz leków. Ich głównym celem jest zabicie niejakiego Emira, miejscowego bossa i handlarza żywym towarem.  

Jeśliby z czymś porównać film Ralpha Zimana, to można stwierdzić, że Kite to takie bardzo ubogie połączenie Hard Candy i Sucker Punch. Fani obu wyżej wymienionych produkcji oczywiście nie doczekają się takich dawek suspensu i zwrotów akcji jak w filmie z Ellen Page czy audiowizualnej perfekcji jak w filmie Zacka Snydera. Dostajemy jedynie przewidywalne twisty oraz czyste kino akcji z głośną muzyką elektroniczną i to daleką od przeciętności. A aktorzy? Cóż w tym filmie nawet Samuel L. Jackson niczego nie wyrzeźbił. Sama jego ekranowa charyzma sprawia, że wypada najlepiej z całej ekipy. India Eisley, jako Sawa, jest niewinna i zabójcza, ale nie wnosi tej postaci na wyższy poziom. Główny powód upatruję w scenariuszu, który nie daje szansy na wykreowanie pełnokrwistych postaci. Wracając do ubóstwa filmu, muszę przyznać, że producenci wpadli na pomysł zaoszczędzenia budżetu zatrudniając sobowtóry Seleny Gomez i Josha Hutchersona, czyli Indie Eisley i Callan’a McAuliffe’a.  

Cóż jest to film, który należy zaliczyć do nieudanych. Oryginalna historia ograbiona z całej perwersji przemocy i seksu staje się kolejnym filmem akcji traktującym o zemście. Brakuje również ciekawych postaci, ich głębszej charakterystyki, lecz twórcy skupili się raczej na przenoszeniu historii z oryginału, pomijając odważne sceny erotyczne. Jest to kino typowe dla godzin wieczornych w telewizji Puls i w tamtejszej ramówce widzę w przyszłości miejsce dla „Kite”.
OCENA(1-5): 2



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...