piątek, 3 czerwca 2016

Dzień Bastylii (2016 r.) - recenzja filmu

Dzień Bastylii (Bastille Day)
Francja, USA - 2016 r.
Reż: James Watkins




Po wszystkich produkcyjniakach wychodzących spod ręki Luca Bessona oraz jego firmy produkcyjnej zarówno Francja, jak i kino akcji nie kojarzą mi się zbyt dobrze. Na szczęście Dzień Bastylii nie ma z wymienionymi nic wspólnego i okazuje się być całkiem miłym zaskoczeniem. Film z Idrisem Elbą i Richardem Maddenem to solidne kino rozrywkowe dla dorosłych spragnionych akcji oraz szczypty humoru, którą niedawno w kinach zapewniali Nice Guys. Równi Goście.

Pomysł na film nie jest zbyt ambitny. Scenariusz tego thrillera o współpracy agenta CIA z drobnym złodziejaszkiem składa się właściwie z kopiowania dobrych i sprawdzonych wzorców. Gdyby zebrać ekipę kinomaniaków i dać im sporo czasu na analizę, to zapewne w każdej ze scen odnaleziono by lustrzane odbicie w innej znanej produkcji. Zazwyczaj wiązałoby się to z zarzutem o kliszowość, ale są twórcy, którzy potrafią "kraść" po mistrzowsku. Oczywiście tej francusko-amerykańskiej produkcji daleko do poziomu Tarantino, ale James Watkins, dotychczas reżyser horrorów (Eden Lake i Kobieta w Czerni), oraz Andrew Baldwin, scenarzysta nowego Bourne’a, dołączają do pozytywnie odznaczającej się  w tym zakresie grupki.

Po rozłożeniu filmu na czynniki Dzień Bastylii okazuje się być kolażem kina akcji klasy B, thrillera szpiegowskiego oraz buddy movie. Dwa pierwsze elementy zapewniają intensywną oraz pełną zwrotów akcji fabułę. Realizacyjnie sklasyfikowałbym Dzień Bastylii jako poziom „wyższy telewizyjny”, bo dominują w nim wąskie kadry a w scenach akcji i strzelanin szybki montaż. Inscenizacja scen też nie wyróżnia się specjalną kreatywnością, bowiem film porusza po bardzo bezpiecznych rejonach, za to na uwagę zasługują dwie z nich: pościg po dachach paryskich kamienic oraz rozróba w policyjnej więźniarce. Natomiast trzeci element miał za zadanie wprowadzić odpowiedniego luzu do opowiadanej historii i udaje się to połowicznie. Tak jak „niedopasowane charaktery” oraz dialogi potrafią rozbawić, tak mieszane uczucia wzbudza duet Luther-Stark Elba-Madden, którzy nie będą wymieniani jednym tchem obok Murphy’ego i Nolte czy Gibsona z Gloverem. Wina w uzyskaniu odpowiedniej chemii między bohaterami leży po stronie Maddena, który zbyt często zachowuje się, jakby wciąż nie wrócił z planu jakiegoś romansidła, albo myślami był w reklamie perfum. Jednak, gdy pokazuje mniej napuszone oblicze Michaela Masona, to i jego postać staje się bardziej znośna. Natomiast Elba to największy plus produkcji. Jego Briar, to takie połączenie błyskotliwego detektywa Luthera ze szpiegiem przypominającym craigowskiego Bonda, a więc napakowanego dzika bezpardonowo wykonującego zadanie. Taki występ po prostu zapewnia miejsce w ekstraklasie kina akcji.

Tym co, w moim odczuciu, należy uznać za wartość dodatnią filmu jest tło opowieści, które obrazuje jaskrawość debaty publicznej dzisiejszego świata (terroryści vs faszyści), wzrost agresji i podziałów społecznych w krajach Europy Zachodniej (w USA zresztą też) oraz jak niewiele potrzeba, aby wywołać iskrę, która rozpali społeczeństwo. A wzmocnieniem autentyczności wydarzeń rozgrywających się w tle Dnia Bastylii, a także dodatkowym smaczkiem jest przecież trwający od listopada zeszłego roku stan wyjątkowy we Francji. I niech to wystarczy wam za polecenie filmu.

OCENA (1-5): 3,5




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...