piątek, 24 czerwca 2016

Wszyscy albo nikt (2015 r.) - recenzja

Wszyscy albo nikt
Francja - 2015 r.
Reż: Kheiron

fot. materiały prasowe




Kheiron, francuski komik irańskiego pochodzenia, w swoim reżyserskim debiucie "Wszyscy albo nikt" postanowił opowiedzieć historię swojej rodziny. Z niezwykłą lekkością oraz bardzo celnie udaje mu się sportretować zawiłe i dramatyczne losy rodziców, dzięki czemu film czaruje swoim pozytywnym przesłaniem.

Centralną postacią "Wszyscy albo nikt" jest Hibat Tabib, ojciec Kheirona. Akcja rozgrywa się na przestrzeni kilkunastu lat, lecz na szczęście scenariusz uniknął błędów typowych dla filmów biograficznych i przekrojowych. Oczywiście zawarto w nim najistotniejsze wydarzenia (aktywizm polityczny, pobyt w więzieniu, ucieczka z kraju, życie i aktywność społeczna na emigracji), lecz same w sobie nie przytłaczają głównych postaci.

"Wszyscy albo nikt" dzielą się na dwie części: irańską i francuską. Inni twórcy historię Hibata Tabiba zespoliliby zapewne w coś na kształt thrillera politycznego podlanego sporą ilością patosu oraz ciężki dramat o trudach asymilacji. Natomiast Kheiron opowiadając o trudnych czasach i dramatycznych wyborach wypełnia film humorem, lekkością oraz sporą ilością optymizmu. Pomimo niezłomnej postawy swojego rodziciela nie interesuje go stawianie mu pomników jako aktywiście, a złożenie hołdu jako zwykłemu człowiekowi. Szkoda więc niedosytu, który występuje w związku z postaciami pobocznymi. Oczywiście aktorzy pierwszego oraz drugiego planu udanie i zgodnie z luźniejszą konwencją produkcji wcielają się w swoje role, lecz nie są to postaci z krwi i kości, a wyłącznie ukazane w krzywym zwierciadle projekcje rzeczywistych osób, którym przypisany i non-stop wałkowany jest jeden, góra dwa żarty.

Zwrócić uwagę należy również na to, że druga połowa filmu jest słabsza, lecz jest to kwestią rewelacyjnej części irańskiej, aniżeli spadku poziomu filmu. W części francuskiej rozczarowanie wzbudzać może skrótowość asymilacji, którą ograniczono do zwykłej sekwencji montażowej oraz, choć zgodny z rzeczywistością w tej konkretnej historii, naiwny finał przedstawiający idylliczny obraz multikulturowego społeczeństwa.

Jednak ten bijący z filmu optymizm i pozytywny przekaz przedstawiający możliwość wspólnej koegzystencji różnych kultur jest zarazem siłą tej produkcji. Reżyser nie zaklina rzeczywistości, nie ulega politycznej poprawności, a rzetelnie i z dużą dozą humoru portretuje osiedlowy habitat oraz pokazuje, że źródła problemu leżą po każdej ze stron i są przykłady, jak można je przezwyciężyć bez odwoływania się do polityków. 

Recenzja opublikowana również na portalu Movies Room.

OCENA (1-5): 4


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...