poniedziałek, 4 lipca 2016

Marco Polo - sezon 2, recenzja odc. 1-2

MARCO POLO 
Sezon 2 - odc. 1-2
USA - 2016 r.
Twórca: John Fusco




Recenzję 1.sezonu możecie przeczytać TUTAJ. Oto jak wypadła druga randka z Marco Polo.

Kung Fu Polo

Zanim powstał pierwszy sezon Marco Polo Netflix uważany był za współczesne uosobienie mitologicznego króla Midasa. Najdroższa produkcja Netflixa rozwiała takie rozważania i pozostawiła po sobie niedosyt. Niestety dwa premierowe odcinki drugiego sezonu sugerują, że twórcy dalej nie naprawili błędów pierwszej odsłony dalekowschodniej Gry o Tron.

Pierwszy sezon możemy uznać za zamkniętą całość, której fabuła finiszowała pokonaniem Chińczyków przez sprzymierzeńców Kubilaj Chana, co utorowało mu drogę do stworzenia imperium. Drugi sezon kontynuuje więc los bohaterów, którzy przeżyli, oraz wprowadza nowych, a ich zachowania determinować będą wydarzenia związane z konfliktem wewnątrz obozu mongolskiego, w którym Kaidu w otwarty sposób rzuca wyzwanie Kubilajowi.  

Teoretycznie w Marco Polo wszystko jest na swoim miejscu. Bardzo wysoki budżet zapewnia niezłych aktorów, orientalne kompozycje muzyczne oraz rozmach, który widzimy w strojach z epoki czy odpowiedniej scenografii, która w porównaniu do poprzedniego sezonu jest jeszcze bardziej imponująca. Marco Polo to już nie kilka pomieszczeń, w których rozgrywa się akcja. W pierwszych odcinkach zobaczymy w detalach odwzorowane chińskie miasto i tawernę, cesarski ogród czy wielkie mongolskie wesele z ujęciami kamery na przedziwne potrawy. Twórcy raczą nas również scenami przedstawiającymi dalekowschodnie obyczaje. To jednak póki co nie działa, a winnym jest reżyseria oraz scenariusz.

 Twórcy serialu postanowili pozostać przy maksymalnej powadze oraz mrocznej aurze, która wyziera z każdej sekundy seansu. Samo w sobie nie jest to zarzutem, gdyż posępna muzyka i sceny rozgrywane nocą dobrze równoważą się z atmosferą spisków oraz tajemnic. Cały trud rujnuje jednak lichość scenariusza oraz koszmarna banalność wypowiadanych dialogów, które zdzierają nałożoną maskę szekspirowskiego dramatu o władzy ze zwykłego serialu rozrywkowego, w którym największą wartością jest po prostu dobry zwrot akcji. Osobiście uważam za dziwną decyzję, lecz logiczną jeśli twórcy chcą głębiej eksplorować mrok, w postaci ograniczenia czasu ekranowego dla dwóch jasnych punktów pierwszego sezonu – Claudii Kim (księżniczka Khutulun) oraz Toma Wu (Tysiąc oczu), których to postacie spuszczały powietrze z napompowanego do granic możliwości balonu wypełnionego intrygami. Mnie pozostaje mieć tylko nadzieję, że jest to tylko wyjątkowa sytuacja dla tych dwóch odcinków, a nie reguła na cały sezon. Wspomnianą słabość dialogów potęguje przeciętne aktorstwo drugoplanowych aktorów (Remy Hii, Olivia Cheng, Zhu Zhu, Mahesh Jadu) oraz decyzja, aby część obsady (w ogóle dlaczego tylko część?) męczyła nas dodatkowo chińską odmianą języka angielskiego, którego zrozumienie sprawia wiele trudności. Oczywiście jest to problem głównie dla odbiorców anglojęzycznych, bo polscy użytkownicy Netflixa problem ten zniwelują napisami czy lektorem, lecz jeśli ktoś chciałby obejrzeć film w wersji oryginalnej, to będzie ona po prostu drogą przez mękę.

Pozytywnie należy za to ocenić dodanie do obsady Michelle Yeoh, gwiazdy azjatyckiego kina akcji. Aktorka ta nie tylko wprowadza sporo ożywienia swoją ekranową charyzmą, ale i umiejętnościami sztuk walki. Dzięki niej pojawił się element nawiązujący do kina wu xia, co widać w scenerii oraz pomyśle na jej wątek w pierwszych odcinkach. W końcu nic tak skutecznie nie oddala nas od zatęchłych od knowań i podejmowanych ważnych decyzji ciemnych sal, jak dobra scena walki. Ciekawie zapowiada się również dalsza przygoda tytułowego bohatera, który w końcu dostaje aktywniejszą rolę w serialu, a jego zainteresowaniem przestaje być romansowanie, a długo oczekiwane podróżowanie i poznawanie Chin. Przy serialu warto zostać również dla prawdopodobnie roli życia Benedicta Wonga, który wciela się w Kubilaja Chana. Jego kreacja władcy raptusa uczącego się dworskich manier oraz osoby podejmującej dramatyczne decyzje, którą składa z palety środków od donośnego głosu i krzyku po mruknięcia i chrząknięcia dominuje nad serialem. A już wisienką na torcie są jego sceny w duecie z ekranową żoną (równie świetna Joan Chen).


Twórca serialu John Fusco uparcie pozostaje w klimatach dalekowschodnich. Nie da się ukryć, że facet lubi azjatyckie klimaty. Oprócz Marco Polo stworzył przecież scenariusz do sequela Przyczajonego Tygrysa, Ukrytego Smoka (również produkcja Netflixa). Niestety wciąż nie potrafi nadać duszy swoim produkcjom, przez co i pierwsze odcinki Marco Polosą zwykłą kopią schematów i rozwiązań z kina azjatyckiego, do tego i gorszym krewnym Gry o Tron i Wikingów.Oczywiście klimaty orientalne ze względu na swoją odmienność zawsze znajdą swoich zwolenników, co potwierdzają ostatnie sukcesy tureckich telenowel historycznych w telewizji publicznej, więc i Marco Polo w razie niepowodzeń dalszych odcinków znajdzie grono swoich amatorów.

Recenzja opublikowana również na MoviesRoom

OCENA (1-5): 2,5


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...