Jak zostać kotem (Nine lives)
Francja, Chiny - 2016 r.
Reż: Barry Sonnenfeld
Po tym jak zagraniczni krytycy
nie zostawili na filmie suchej nitki i z recenzji uczynili konkurs na jak najbardziej ironiczne podsumowanie produkcji na pokaz Jak zostać kotem szedłem
ze sporymi obawami i podskórnie przygotowany na to, że recenzja będzie miała za
zadanie zapobiec przed przysłowiowym kupieniem kota w worku. Po seansie okazało
się, że z filmem nie jest tak źle, ale i nie jest dobrze. Nowa komedia
Barry’ego Sonnenfelda to nie zonk, a po prostu sprawnie zrobiony i
wykalkulowany produkt filmowy, którego humor ma ograniczenie oddziaływania na
osoby do lat trzynastu.
Bohaterem filmu jest Tom Brand
(Kevin Spacey), amerykański człowiek sukcesu, którego ambicją jest postawienie
największego budynku w Ameryce. Jego życie toczy się w zawrotnym tempie. Do
pracy przybywa na spadochronie, do domu wraca sportowym autem, bo nowojorski
asfalt służy mu za uliczny tor wyścigowy. Jego żona i córka, aby go zobaczyć
muszą czekać na oficjalne bankiety, a syn zatrudnić w jego firmie. Pewnego
wieczoru w ramach swoistej pokuty zostaje przemieniony w kota, którego miał
sprezentować na urodziny swojej córce.
Jak zostać kotem to
produkcja ściśle przeznaczona pod rodziców, którzy lubią zabierać swoje
pociechy do kina. Film jest prostą, schematyczną bajeczką z elementami fantasy,
ze stereotypowymi postaciami, mającą klarowny morał dla rodziców, a do tego
przyzwoicie zagraną, sprawnie opowiedzianą i ładnie sfotografowaną (ach, ten
pocztówkowy Manhattan). Jako komedia nastawia się na mało wyszukany dowcip.
Przeważa slapstickowy i toaletowy humor w wykonaniu kota, który przyjmując
generowane komputerowo futerko ma głównie biegać, skakać, upadać, sikać, a
czasem coś kąśliwie skomentować. W mniejszej ilości występuje humor związany z
adaptacją ludzkiej duszy w ciele domowego zwierzaka i przykładowym wybieraniem
whiskey zamiast whiskas. Jak widać film twórcy Facetów w Czerni nie
wyróżnia się z szeregu podobnych produkcji familijnych. W końcu ani reżyser,
cała drużyna scenarzystów, znani aktorzy (Spacey, Garner, Walken) czy
operatorzy nie udają swoją pracą, że mają w związku z tym projektem jakieś
większe ambicje, aniżeli spreparowanie za spory czek od EuropaCorp czegoś
miłego i ładnego dla dzieci.
W Polsce Jak
zostać kotem trafia do kin w wersji z dubbingiem, a głos pod
ludzką i kocią postać Kevina Spaceya podkłada Tomasz Kot. O polskiej wersji
językowej można napisać tyle, że raczej nie daje argumentów, aby przekonać
malkontentów dubbingowania filmów aktorskich.
Jak zostać kotem okazuje
się więc być filmem rzemieślniczym oraz pozbawionym serca. Filmowym
produktem skierowanym do najmłodszej widowni, którego szczytem ambicji jest
zagoszczenie w popołudniowych niedzielnych pasmach telewizyjnych.
OCENA (1-5): 2,5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz