Miasto
44
Polska,
2014
Reżyseria: Jan Komasa
Zabawmy się w wojnę |
Miasto 44 widziałem
już dwa razy. Najpierw na pokazie specjalnym na Stadionie Narodowym 30 lipca.
Drugi raz miał miejsce niedawno, w październiku. Premiera na obiekcie sportowym
była dość osobliwa. Wszystkie legendy o słynnym stadionowym echo potwierdziły
się. Nie dość, że ciężko było wyłapać wszystkie detale na ekranie, to dialogi były
czasem niewyraźne lub z powodu echa nakładały się na siebie. Można było sobie
wyrobić jedynie ogólną opinię o przedstawionej historii i o odważnych środkach
artystycznych wykorzystanych w filmie. Dlatego, aby wyrobić sobie rzetelną
opinię o filmie Komasy uznałem, że w wolnej chwili trzeba będzie wybrać się do
kina.
Największy ekran w Polsce [czy także na świecie?] |
Film miał być w zamierzeniu twórców uniwersalną historią,
którą może zrozumieć każdy. Wątki
polityczne, sensu powstania zostały ograniczone do minimum. W zamyśle, więc miał nie dzielić Polaków. Jednak... będzie dzielił, ale wyłącznie
w kwestii artystycznej i sposobu opowiedzenia o Powstaniu.
Komasa zgodnie
z obecnymi trendami w swojej opowieści łączy wiele gatunków: Komedia(scena w
saunie czy taniec pod kamienicą); horror psychologiczny(kanały); gore (deszcz
krwi i ciał) ; no i te oczywiste: romans i film wojenny. Do tego dołączyć
trzeba zabawę slow-motion, muzyką czy
przerysowaną scenerią w chwilach przyjemności (płatki kwiatów, fajerwerki z
pocisków). Ma się wrażenie, że bardziej Komasę interesuję zabawa gatunkami,
takie powstańcze Spring Breakers, Bękarty Wojny MTV, niż ciekawa historia.
Chwalenie się umiejętnościami, sztuka dla sztuki, „bo czegoś takiego u nas jeszcze nie było”.
Na pewno dla polskiego kina jest to wręcz tornado świeżości. Pojedyncze
sceny oderwane od filmu są perełkami, lecz razem połączone w jednym filmie
niekoniecznie oddziaływają już tak samo. Historia oraz wojna została
opowiedziana bez tradycyjnego pompowania balonu o „Bogu, Honorze i Ojczyźnie”.
Jest to obraz przedstawiający zwykłych młodych ludzi pragnących wolności, którzy
zostają skonfrontowani z propagandą wojenną oraz polityką ówczesnych mocarstw.
Młodzi rwą się do walki, wierzą, że wystarczy wywołać powstanie, które potrwa
kilka dni, aby otrzymać pomoc od sojuszników. Jest to dla nich coś jak kolejny wypad nad rzekę, nowa zabawa. Starzy, doświadczeni 1939 rokiem,
wiedzą, że najważniejsze jest przetrwanie, gdyż władze obcych państw są
pragmatyczne, myślą wyłącznie o sobie, a nie o uniwersalnych ideach.
blondynka vs brunetka - wybieram Kamę :) |
Na pierwszym planie mamy trójkąt miłosny.
Stefan, Biedronka i Kama. On stracił ojca w kampanii wrześniowej i obiecał
matce, że nie będzie brał udziału w konspiracji, w której uczestniczy Kama. Chłopak
się zauroczył Biedronką i postanawia złamać przysięgę, aby być bliżej
dziewczyny. A za chwilę wybucha Powstanie. Osią konfliktu bohaterów będzie
posłuszeństwo wobec Ojczyzny i władzy na emigracji oraz młodzieńcza Miłość. Co
ważniejsze, co wybrać? Bohaterowie miotają się w swoich wyborach, nie potrafią
się zdecydować. I to będzie dla nich
tragiczne w skutkach.
Główny bohater jest swego rodzaju uosobieniem
powstania. Przed 1.08.44 pełen wigoru, ochoty i siły, lecz bez wyszkolenia. W
pierwszych dniach waleczny, gotowy do poświęceń. A gdy wiadomo, że Powstaniu
nikt nie pomoże, widzi śmierć cywilów(w tym brata i matki) i sam raniony kulą
zamienia się w Zombie
dogorywając razem z insurekcją. Staje
się symbolem powolnego upadku miasta i działań zbrojnych. Józek – Żywy Trup –
błąka się po mieście, szukając nieudolnie zemsty, by na koniec obejrzeć zgliszcza
Warszawy. A propos zemsty, to Józek w całym filmie zabija min. 4 osoby(tyle
naliczyłem na 100%). Wszystkie już pod koniec filmu. Wcześniej, gdy ma okazję
zawsze coś go powstrzymuje. Zemsty nie odnajduje w pomocy popełnienia
samobójstwa Niemcowi, ani gdy kolejnego zabija z karabinu maszynowego. A
ostatnich dwóch załatwia pomagając sobie łopatą i dobijając z pistoletu. Liczyłem,
że uda mu się dotrwać bez ofiar na koncie, byłoby bardziej symbolicznie.
Nie mam zastrzeżeń, co do samych aktorów.
Reżyseria oraz inscenizacja jest na wysokim poziomie. Na uwagę zasługuje
naturalistyczny obraz wojny, świetne sceny walk oraz pokazanie horroru wojny. Najbardziej
w pamięć zapadają sceny wybuchu czołgu-pułapki i grad ciał, widok płonącej Warszawy,
niczym z najnowszej Godzilli,
odwzorowanie klimatu wojennej Warszawy, poprzez scenografię i kostiumy.
Samo Powstanie jest tłem dla trójkąta
miłosnego. Wydaje mi się, że jeśli ktoś ominie napisy początkowe, to może nie
wiedzieć do kieruje bohaterami, dlaczego walczą do ostatniego naboju, jaki jest
cel. Sama historia miłosna jest dosyć naiwna, średnio udanie inspirowana kinem Sundance’owym. Gryźć się mogą przerysowane sceny
miłosne oraz postępującej apokalipsy miasta.
Film ogląda się bez znudzenia. Rzadko to się
zdarza, ale wręcz za drugim razem historia jeszcze bardziej wciąga, mogłem
zauważyć więcej detali niż w wersji stadionowej, a eksperymenty z muzyką i
obrazem zaczęły bardziej pasować. Jednak sama główna historia dalej jest według
mnie mankamentem i niekoniecznie wtapia się w realia wojny, masakry na ludności
i mieście. Nie za bardzo wierzymy w romans, przez co w pełni nie identyfikujemy
się z postaciami, które są raczej pionkami przesuwanymi z jednego miejsca na
drugie.
OCENA(1-5): 3,5
Ciekawie napisana recenzja! :)
OdpowiedzUsuńByłam na tym filmie w kinie, jednak na mnie nie zrobił większego wrażenia. Zapamiętałam raczej masę przerysowanych scen. Widziałam dużo lepsze filmy związane z tematyką wojenną...
Swoją drogą, bardzo ciekawy blog! :) Niewiele jest takich skupiających recenzje filmów.
Korzystając z okazji, dziękuję za wizytę u mnie. Pozdrawiam serdecznie! :)
Wiadomo, zarówno w polskim(starym) i światowym kinie są dziesiątki lepszych filmów wojennych(sam wolę takie bardziej realistyczne lub mające coś więcej do powiedzenia), lecz warto również dać szansę i Miastu44(jak będzie np: w telewizji), szczególnie, że za drugim razem całość wchodzi o wiele przyjemniej i mniej zaskakuje.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa i również pozdrawiam i zapraszam do odwiedzania :D