Timbuktu
Francja, Mauretania, Mali: 2013
Reżyseria: Abderrahmane
Sissako
Ci, co interesują się współczesnymi konfliktami powinni orientować się, że w Mali od 2012 trwa kolejna wojna
domowa. Jako pierwsi zbuntowali się Tuaregowie, walczący od lat o niepodległość.
Najpierw walczyli ramię w ramię z fundamentalistycznymi islamskimi ugrupowaniami.
W 2013 r. ich drogi się rozeszły: Tuaregowie chcieli niepodległego państwa na
terenach północnych Mali, natomiast Islamiści prowadząc świętą wojnę pragną
ustanowić na całym świecie prawo szariatu, a opanowanie Mali ma być jednym z
pierwszych sukcesów. Ostatecznie dżihadyści zdobyli przewagę i tytułowe
Timbuktu weszło pod ich jurysdykcję.
I w filmie oglądamy wydarzenia od momentu
przejęcia władzy przez islamistów w tytułowym mieście. Jak każda nowa władza
swoje rządy rozpoczyna od wprowadzenia nowych praw. W tym przypadku jest to
prawo szariatu w swojej surowej odmianie, bo spełniającej definicję totalitaryzmu.
I tak mudżahedin ogłasza przez megafon, że zakazano muzyki, palenia papierosów
czy grania w piłkę. Wyznaczają również trendy ubioru – kobiety oprócz chust na
głowie muszą dodatkowo obowiązkowo nosić rękawiczki w miejscach publicznych, a
mężczyźni muszą nosić spodnie 3/4. Zakazuje się również siedzenia przed domem. Dopełnieniem
tragedii jest zbrodnia w postaci niszczenia dzieł sztuki. Lokalne figurki symbolizujące
płodność stają się celami na strzelnicy. Jest to przypadek klasycznej totalnej
kontroli nad społeczeństwem. Natomiast nowa władza nie sięga poza miastem,
gdzie swój namiot ma trzyosobowa tuareska rodzina, zajmująca się hodowlą krów. Oni
również wyznają islam, ale nie oparty o zakazy. Tu ojciec Kidane(artysta,
kiepski rolnik) gra na gitarze, a żona potrafi celnie zripostować naczelnego
propagandzistę z Timbuktu, gdy ten żąda, by ukryła przed nim swe włosy. Narzekają
jedynie, że pozostali sąsiedzi poszli na wojnę lub zginęli(sami opiekują się
oprócz córką, również sierotą Issanem, który wypasa ich krowy).
Pokazana jest w wielu zabawnych scenach
absurdalność i hipokryzja ziemskich władców stanowiących prawo boskie. Bo, gdy
jedno z poszukiwań źródeł muzyki kończy się odnalezieniem domowego koncertu
piosenek na cześć Allaha, to miejscowe służby bezpieczeństwa odstępują od
aresztowania(oczywiście po telefonie do szefa). Tak samo niewiarygodnie
wyglądają zeznania byłego rapera, o tym jaką grzeszną działalność muzyczną
prowadził w Europie. Sami bojownicy rozmawiają a to po angielsku a to po
francusku, przybywają walczyć z całej Europy w imię Proroka. Jedna z
najbardziej zapadających w pamięć scen, to ta kiedy miejscowa drużyna
piłkarska odbywa trening. Nie byłoby w niej niczego specjalnego, gdyby nie to,
że zawodnicy symulują mecz, grając bez piłki. Bojownicy w rozmowach zaś kłócą
się o to, która reprezentacja jest najlepsza. Swoje grzeszki ma również jeden z
liderów nowej władzy. Nie dość, że pali w ukryciu papierosy, jak gimnazjalista, to jeszcze
wykonuje taniec nowoczesny u miejscowej wiedźmy. Jej wątek jest przedziwny,
gdyż jej dom jest swoistym azylem, a ona sama ubiera się pstrokato i nie nosi
chusty, nie mówiąc już o rękawiczkach.
Inny wątek dotyczy kontrastu między islamem
pokojowym a militarnym. Miejscowy lider duchowy przychodzi i interweniuje(gdy np.
do ożenku porywane są miejscowe kobiety) u obecnego władcy miasta, który stoi twardo
po stronie swoich ludzi. To pokazuje jak wiele różnych oblicz, sprzeczności i
interpretacji ma islam.
Natomiast kluczowy wątek, czyli sprawy karnej
dla ojca tuareskiej rodziny przedstawia braki w wymiarze sprawiedliwości
opartym o święte księgi. Przypadkowy wystrzał broni w czasie szarpaniny, czyli
nieumyślne zabójstwo oznacza karę śmierci, chyba, że spełni się warunek w
postaci 40 krów i przebaczenia rodziny zmarłego. Inne kary w większości są
fizyczne – ukamienowanie lub biczowanie. Sposób ich przedstawienia przywołuje na
myśl sceny z „12 years a slave”. A do tego aktor grający Kidana wygląda jak Chiwetel Ejiofor.
Do dużych plusów zaliczam fantastyczne akustyczne melodie,
głównie gitarowe, czasem w towarzystwie bębnów. Tak jak zazwyczaj nie zwracam uwagi na muzykę w filmie, tak tu było to nieuniknione. Forma filmu w postaci świetnych
zdjęć oraz spokojnej narracji stanowi kolejną dodaną wartość do treści „Timbuktu”.
Nic dziwnego, że na Festiwalu w Cannes „Timbuktu”
otrzymało nagrodę jury ekumenicznego. Pokazano, miejsce gdzie rządzi opacznie
rozumiana religia, a kultura, rozrywka i przyjemności są zakazane. Oprócz scen
pokazujących absurd zastanej sytuacji, trafić można na drastyczne sceny kamieniowania
oraz biczowania. Film obejrzałem na pokazie specjalnym urządzonym na
Warszawskim Festiwalu Filmowym. I polecam zarówno film jak i festiwal J.
OCENA (1-5): 4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz