SŁUŻBY
SPECJALNE
Polska, 2014
Reżyser: Patryk Vega
Komu mamy teraz zrobić samobójstwo? |
Po kilku niechlubnych komediach i nieudanej
próbie ożywienia postaci Hansa Klossa Patryk Vega powraca do źródeł. Jednak czy
jest to powrót udany? Jednoznacznie nie
da się stwierdzić. Na pewno Służby Specjalne są lepsze niż poprzedniki ale
wciąż nie jest to satysfakcjonujące i dobre kino.
Gdybym miał scharakteryzować w dwóch słowach Służby
Specjalne to wybrałbym albo "Ilustrowany podręcznik" albo "Film-słowniczek".
Odniosłem wrażenie, że reżyser bardziej stara się pochwalić tym, co usłyszał o
działaniach służb od byłych operatorów służb specjalnych, niż stworzyć pełnokrwistą historię.
Oddać trzeba autorom honory za szczegółowe odwzorowanie
słownictwa, nomenklatury polskiego wywiadu, a nawet korpo-mowy(żona płk.
Cerata). Jedynie w pozytywach można pisać o aktorstwie w przypadku głównych
bohaterów(Bołądź jako dresiarska Lisbeth Salander?) oraz osób z drugiego planu,
z zastrzeżeniem, że tylko tych znanych. Potwierdzam jednak opinie, że zatrudnienie naturszczyków
czy amatorów z castingów okazało się sporą pomyłką.
Natomiast nie da się przejść obojętnie obok wad.
Jako film akcji jest po prostu nudny, a sceny walk(hejt na szybki montaż!) można policzyć na palcach jednej ręki. Jako
film szpiegowski nie ma ani realizacyjnej klasy „Szpiega” ani dużej dawki adrenaliny jak z „Bourne’a”. Władzę obejmuje
chaos. Nieuporządkowana struktura filmu z zupełnie nietrafionym pomysłem podziału na krótkie rozdziały, które
wybijały mnie z rytmu oglądania losów bohaterów. Już mniej dekoncentrowało tłumaczone na
bieżąco „słownictwo”, które też dodatkowo odwracało uwagę i zmuszało do częstego
przekierowywania wzroku w kąty ekranu. Ćwiczenia na kręgi szyjne można uznać za
zaliczone, ale nie po to się idzie jednak do kina. Zabrakło również
szpiegowskiego klimatu, szczególnie w czasie spotkań z oficerem prowadzącym.
Sceny są krótkie, jedno-dwu zdaniowe. Do tego dochodzi hit sezonu: Praca w
służbach specjalnych powoduje raka i niepłodność. Punkty zdrowia można zebrać
po spowiedzi w kościele.
„Służby specjalne” Vegi nie będą cenione za szczególną filmową wartość. Jest to
typowe przeciętne dzieło, gdzie budżet poszedł pewnie w większości na zdjęcia w
Afganistanie i latanie helikopterem. Oprócz słownictwa, brakuje szpiegowskiego
klimatu. Zapowiadana bomba zostaje odpalona, ale przez małego afgańskiego chłopca. Film wpisuje się w nową tendencję w polskim kinie. Zamiast komedii romantycznych, tworzy się filmy o spiskach (Drogówka, Układ zamknięty). Nie szokuje mnie samo działanie i metody
służb specjalnych, bardziej sytuacja,
że można je wykorzystywać do swoich mafijnych porachunków i szantaży. I to jest
największy wabik, który przyciąga przed ekran.
OCENA
(1-5): 2,5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz