Kanibal (Canibal)
Hiszpania, 2013 r.
Reżyseria: Manuel Martin Cuenca
Ten hiszpański film może negatywnie zaskoczyć
wiele osób. Powodem mogą być oczekiwania względem tytułu tej produkcji, który
przywołuje produkcje z kategorii thriller/horror. Strony poświęcone filmowi
również opisują „Kanibala” jako thriller, co może porządnie zmylić widza, bo
jak na ten gatunek jest on niezwykle spokojny i mało intensywny pod względem
samej akcji. Spokojny rytm filmu wyznaczają również brak muzyki oraz malownicze
statyczne ujęcia. Większa dynamika zdjęć pojawia się na chwilę w czasie dwóch
scen wypadków samochodowych. Bo film to właściwie portret postaci Kanibala
Carlosa.
Carlos jest najlepszym krawcem na południu
Hiszpanii. Jest samotnikiem, wydaje się, że prowadzi nudne życie, typu
praca-dom. Z temperamentu bardziej przypomina Fina niż Hiszpana. Jest zimny i
niedostępny jak jego chatka w górach. Albo przywołując słynną książkę „Mężczyźni są z Marsa, Kobiety z Wenus” Carlos
zamknął się w swojej „jaskini” przed kobietami i nie zamierza wyjść. W jego
życiu jest jedna nietypowa rzecz. W swojej lodówce trzyma wyłącznie mięso.
Kobiece mięso.
W filmie pojawia się również wątek wiary
katolickiej bohatera. Reżyser zdaje się sugerować, że posiłki Carlosa, czyli
mięso i wino, są swego rodzaju rytuałem, takim jak Eucharystia w Kościele. Jego samotność zaś ma wynikać z przeszłości i trudnych
relacji damsko-męskich. O niemożności wstąpienia w związek z kobietą przypomina
mu współpracująca z nim krawcowa. On jednak zakochuje się w sąsiadce,
imigrantce z Rumunii. Pożądanie jest jednak wyrokiem dla kobiet. Zostaną
zjedzone. Fraza przez żołądek do serca jeszcze nigdy nie była tak dosłowna.
Dziewczyna jest jednak nieustępliwa i postanawia wkraść się do serca krawca. On
zaczyna przeżywać wątpliwości. Czy jest w stanie powstrzymać swoje pragnienie
zabijania?
Fani gore nie mają czego tu szukać. Jest
tylko jedna scena krojenia ciała, kiedy krew spływa do kubła, lecz kamera unika
dosłowności. Ci, którzy oczekują, że będą „siedzieć jak na szpilkach” również
się rozczarują, chociaż występowania napięcia „Canibalowi” nie można odmówić, a
ja sam oglądałem film z dużym zaciekawieniem. Nieświadome ofiary są głównie
mamione jego miłą powierzchownością oraz uczynnością. Grozę wywoła prędzej świadomość, kogo możesz
mieć za sąsiada(jak w hiszpańskim Słodkich
snów), bo scen pościgów za ofiarami lub zabójstw nie ma.
Ze swojej strony polecam ten obraz niezwykle
spokojnego kanibala. Maestria zdjęć, dobre aktorstwo(Antonio de la Torre i Olimpia
Melinte), nieszablonowe podejście do tematyki. Hiszpańskie kino grozy trzyma
się nieźle.
OCENA
(1-5): 3,5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz