środa, 18 lutego 2015

The Voices (Głosy) - 2014 r. - recenzja

The Voices (Głosy)
USA, Niemcy : 2014 r.
Reżyseria: Marjane Satrapi




Jerry jest pracownikiem fizycznym w fabryce. Chłopak raczej izoluje się od społeczeństwa, a po pracy wraca od razu do ukochanych pupilów – psa Bosco i kota Pana Wąsika. Okazuje się, że w jego życiu zwierzęta mówią ludzkim głosem codziennie, a nie tylko w Wigilię. Pewnego dnia zostaje wytypowany przez kierownika do reprezentowania swojego działu w pracach zespołu organizującego cykliczną imprezę pracowniczą. Poznaje wtedy ponętną koleżankę z działu księgowości, w której zaczyna się podkochiwać. Niestety zbieg dosyć niefortunnych okoliczności sprawia, że Jerry zabija dziewczynę. Wydarzenie to uruchomi zmagania kota i psa o duszę Jerry’ego.

„Głosy” to jeden z tych współczesnych filmów, którym ciężko przypisać jednoznacznie konkretny gatunek. W filmie odnajdziemy, oprócz czarnej komedii i groteski, elementy znane z horrorów czy thrillerów. Śmiało można odczytywać całość jako pastisz filmów o seryjnych mordercach, psychozach, schizofrenikach. Film jest poprowadzony całkowicie z punktu widzenia sprawcy zabójstw, a właściwie myśli w jego głowie, tytułowych „Głosów”. Jerry okazuje się rozmawiać z własnymi jaźniami (prawie jak Birdman) i staje się seryjnym mordercą o umyśle nastolatka, a może nawet mniej rozgarniętego od gości z „Pain&Gain” M. Bay’a. Geneza problemów jest wręcz lustrzanym odbiciem tych u mordercy z „Fotografa” W. Krzystka. Surowe wychowanie, ojciec/ojczym wojskowy(nawet aktor z wyglądu niczym T.O’Quinn z „Ojczyma”), Europa Środkowa, zabójstwo w dzieciństwie, mówienie różnymi głosami(tu pies, kot, jeleń), powrót do zabijania, jako dorosły. Wydaje mi się, że wszyscy korzystają z jednego bryka o psychopatach.

Głównym motorem fabuły są oczywiście rozmowy Jerry’ego z systematycznie powiększającym się gadatliwym towarzystwem i jego iście hamletowskie dylematy. Kto wygra w walce dobra ze złem? „Zabić” – mówi Pan Wąsik, mały rudy szatan. „Nie zabić” – mówi Bosco, Anioł Stróż. „Chce mieć koleżankę” – mówi odcięta głowa Fiony. Dialogi przepełnione czarnym humorem są wielkim atutem filmu.
ten kocur grał w "Inside Llewlyn Davis" ?

Kolorystyka filmu jest świadomie kiczowata i różnorodna. Mieszane są landrynkowe kolory (ubiór bohatera, neony) i przytulne barwy mieszkania ze stylistyką rodem z horrorów i thrillerów (gęste lasy, noc, ulewa, mgła).  Postrzeganie mieszkania również zależy od tego czy Jerry weźmie swoje proszki, czy będzie unikać zaleceń lekarza. Raz jest jak wspomniałem przytulne, czyste, innym razem jest obleśne, zagrzybione i lepi się od krwi.

Dla Reynoldsa, który oprócz wcielenia się w postać Jerry’ego, dubbinguje postaci zwierzęce, jest to szansa na pokazanie swojego nowego aktorskiego oblicza widowni i praktyczny trening przed Deadpoolem. Świetny jest imitując szkocki akcent u kota i jako lekko przymulony pies. Natomiast co do kreacji Jerry’ego to w moim rankingu nie awansuje tą rolą do pierwszej ligi. Jest po prostu solidnie. Nie szarżuje i jest wiarygodny jako taki naiwny zabójca głuptas. Zdecydowanie lepiej oglądało mi się komediowe kreacje aktorek: Jackie Weaver, jako pani psycholog i wybitnie urodziwej Gemmy Arterton (ach, te bujne kształty!).


„The Voices” od reżyserki Marjane Satrapi to film dla fanów czarnego humoru oraz groteskowych scen. Oczekujcie bardzo dobrej rozrywki. Takiego dziwnego filmu pewnie jeszcze nie widzieliście.
P.S
Są też „Polskie” akcenty: kierownik Kowalski i podobno wódka „Szymon”.

OCENA (1-5): 3,5





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...