Party Girl
Francja – 2014 r.
Reżyseria: Marie
Amachoukeli-Barsacq, Claire Burger, Samuel Theis
Granice, które wyznacza społeczeństwo.
Narzucone role społeczne. Konwenanse. Trójka młodych reżyserów z Francji
postanowiła opowiedzieć historię niekonwencjonalnej kobiety o imieniu Angelique,
która powyższymi sprawami się nie przejmuje. Pomysł intrygujący, lecz moim
zdaniem wybrano zły obiekt do tematu. No chyba że to kolejny pesymistyczny film
o bliskim upadku zachodniej cywilizacji. Ale wątpiłbym w taką intencję „Party
Girl”.
Tytułową „Party Girl” (Imprezową dziewczyną)
jest około 60-letnia Angelique (A. Litzenburger) pracująca jako hostessa w
nocnym klubie. Pali jak komin, nie wylewa za kołnierz, z imprezy wychodzi ostatnia. Jej wygląd to połączenie klimatów etnicznych,
afrykańskich i cygańskich – fryzura na Amy Winehouse, panterka, mocny makijaż oraz
tona naszyjników i bransoletek. Pewnego dnia jej stały klient Michael(Joseph
Bour) prosi ją o rękę, a Angelique postanawia przyjąć oświadczyny. Czy kobieta
postanowiła odmienić swoje życie i zamieni ogień imprezowy na ognisko domowe? Czy
może kolejny raz przypomni się dawna prawda, że starych drzew nie należy
przesadzać?
Angelique jest kobietą niezależną,
wyemancypowaną, wolną. Jednak wolność, którą reprezentuje Angelique jest wyłącznie
depresyjna, a jeśli kobieta się uśmiecha to jest to moim zdaniem pozorne
szczęście, chwilowe, wynikające z upojenia alkoholowego. W ogólnym rozrachunku
zasady według których żyje doprowadziły ją do samotnego, pustego i
egoistycznego żywota. Jej dzieci nie tyle cieszą się z wesela, co z ulgi, że
nie będą musiały się nią opiekować, bo tą funkcję przejmie Michael. Nie jestem
obyczajowym konserwatystą, popieram wolność, odwagę kobiety(i mężczyzn), aby żyć
po swojemu, lecz zabawa nie powinna być wyłącznym celem życia. Angelique zgubił
źle rozumiany feminizm i indywidualizm. Jest niczym orkiestra na Titanicu,
zabawa trwa, ale statek w końcu utonie. Z drugiej strony jej postawa
balangowiczki może być ucieczką od popełnionych błędów w przeszłości oraz szarej,
brutalnej codzienności dla niewykształconej osoby, bliskiej wieku emerytalnego.
Ale to już moje domysły, które z filmu dosłownie nie wynikają.
Bo miejsca, w których rozgrywa się akcja są
łaskawie mówiąc mało ekskluzywne. Podrzędny nocny klub, wiejskie jarmarki,
szare małe miasteczko, gdzie straszą opuszczone kopalnie. Twórcy odwołują się do konwencji realistycznej
portretując bohaterów z nizin społecznych i angażując naturszczyków
wcielających się w samych siebie. Można też widzieć „Party Girl” jako
realistyczną odpowiedź na komedię romantyczną i „Pretty Woman”.
„Party Girl” to również film
autobiograficzny, w którym syn-reżyser rozlicza się ze swoją matką-aktorką, a
także wykorzystujący sporo elementów z rzeczywistości głównej bohaterki(praca,
wygląd, rodzina, historia). Film zbudowany jest głównie z krótkich ujęć i
zbliżeń na twarze. Zapewne miało to ukryć braki warsztatowe naturszczyków, lecz
często jest odwrotnie. Nawet jeśli odgrywają samych siebie, to nie potrafią
oddać złożoności emocji i gra głównych postaci wygląda sztywno. Pochwały należą
się za dobór muzyki. W ucho wpadają dwa utwory zespołu Chinatown „Party Girl” i
„I’ll be your woman”, które dodatkowo pogłębiają minorowy nastrój.
Naturalistyczne role, mieszanie faktów i
fikcji, odwaga młodych reżyserów w wyborze tematu, intrygujący portret kobiety,
nuta depresji, rodzinna wiwisekcja. Cóż może nie oceniam pozytywnie wszystkich
wymienionych wyżej aspektów „Party Girl” , lecz doceniono je m.in. na festiwali
w Cannes, co czyni go jednym z filmów do odhaczenia przez kinomanów i fanów
kina artystycznego.
OCENA
(1-5): 2,5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz