PIKU
Indie -2015 r.
Reżyseria: Sujit
Sircar
Na hasło Bollywood spora część osób reaguje
alergicznie. Jedni przywołają kiczowato spektakularne sceny akcji, drudzy tradycyjne
występy taneczno-wokalne. „Piku” to trzeci indyjski w ostatnim czasie film,
który trafia do polskich kin. Tak jak „Kick” był produktem, który mógł
wywoływać wcześniej przywołaną alergię, tak „Nieustraszona” pokazywała, że
pojawiają się nowe produkcje, które zrywają z Bollywoodzkimi konwencjami. I „Piku”
to kolejny taki przykład.
Piku to imię głównej bohaterki. Dziewczyna,
pracuje praktycznie na dwa etaty, przez co nie ma czasu dla siebie. Pierwszy to
praca w biurze architektonicznym, drugi to opieka nad 70-letnim ojcem Bhaskorem.
Ten zaś robi wszystko, by być w centrum uwagi. Jego główny problem zdrowotny to
zaparcia, lecz jako klasyczny hipochondryk wynajduje co rusz kolejne choroby.
Pewnego dnia ku zaskoczeniu domowników Bhaskor wymyśla podróż do rodzinnego
domu w Kalkucie. Piku jest zmorą Delhijskich przewoźników, więc w pielgrzymkę
zabiera ich Rana, szef firmy taksówkarskiej. A ten oczywiście jest nieświadomy nietypowych
zwyczajów i charakterów swoich pasażerów.
„Piku” to klasyczny komediowy film drogi.
Jednak zanim do samej podróży dojdzie trzeba przeczekać lekko przydługi wstęp,
w którym obowiązkowo poznajemy bohaterów. Główny humor filmu to seria
niekończących się żartów związanych z zaparciami, które zostają podrasowane
starciami niekonwencjonalnych charakterów Bhaskora i Piku. Temat jest kloaczny,
lecz nie czujemy zniesmaczenia, gdyż twórcy unikają scen stricte toaletowych,
tak często żenujących widza w amerykańskich komediach. W „Piku” o zdrowotnej
uciążliwości głównie się mówi, bo jak się okazuje to właściwie jedyny temat
rozmów ojca z córką, którego zwyczajność wywołuje m.in. wiele niezręcznych
sytuacji dla osób postronnych. Oczywiście wałkowanie jednego motywu nie należy
do atrakcyjnych, a pewne znużenie może potęgować dwugodzinny metraż filmu. W
kinie drogi obowiązkowe są też przemiany bohaterów, a w „Piku” zostały wyrażone
mało subtelnie oraz zepchnięto je na drugi plan.
O atrakcyjność filmu dba trójkąt aktorski
Padukone-Bachchan-Khan. Najlepszy występ i największy większy magnes dla oczu,
to urody i uroku wielkiego Deepika Padukone, która z niezwykłą lekkością
poradziła sobie z rolą Piku, kobiety silnej, ale niespełnionej sercowo.
Przyjemnie w komediowej konwencji Padukone wtórują panowie-legendy indyjskiego
kina Amitabh Bachchan(Bashkor) i Irrfan Khan(Rana).
Godnym zauważenia jest również przemycony w
filmie feministyczny wątek. Oczywiście nie jest tak zdecydowany, jak w „Mardaani”,
ale odpowiednio wyraźny. Tytułowa bohaterka to silna, pewna siebie i niezależna(wyłączając
ojca) kobieta, a jednym z często powtarzanych dowcipów są przemowy Bashkora o „niskim
IQ” kobiet, które zamiast rozwijać się zawodowo, wykorzystywać potencjał, wolą
się ożenić i ograniczyć się do roli gospodyni domowej.
„Piku” to film skromny, bez Bollywoodzkiego przepychu
i kiczu. Jako komedia jest lekki i przyjemny, a tematyka żartów, może niezbyt
kreatywna i wysokich lotów, ale nie powoduje obrazy dla inteligencji widza. Gdybym miał stworzyć porównanie, to określiłbym "Piku", trochę na wyrost, ale jako połączenie "Małej Miss" z "Jackass: Bezwstydny Dziadek". Zatem jeśli szukasz niezobowiązującego filmu, śmiało można obejrzeć tegoroczny hit
indyjskiego przemysłu filmowego.
OCENA
(1-5): 3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz