piątek, 12 czerwca 2015

Jurassic World - 2015 r. - recenzja

Jurassic World
USA – 2015 r.
Reżyseria: Colin Trevorrow



We wstępie niedawnej recenzji „Mad Maxa” pisałem o 30-letnim odstępie między filmami o Szalonym Maxie. Wchodzący około miesiąc później do kin „Jurassic World” terminował w Hollywoodzkich szufladach znacznie krócej, bo tylko 14 lat. Poprzednie „Jurassic Parki” to dla wielu(w tym dla piszącego) ważne filmy z dzieciństwa, które pobudzały nie tylko wyobraźnię, ale i popyt na gadżety związane z filmem. Szał był ogromny, bo pewnie każde dziecko w latach 90-tych posiadało w swoim zbiorze zabawek dinozaura, a niektórym świeżo upieczonym rodzicom urzędy musiały odmawiać nadawania imion po prehistorycznych gadach. Nowa odsłona Parku Jurajskiego to więc i sentymentalna podróż do przeszłości dla dorosłych oraz szansa na zagospodarowanie fanowsko kolejnego pokolenia. Tylko czy w dobie filmów superbohaterskich oraz epickich sag fantasy dinozaury mają szansę zdobyć ich serca i umysły? Cóż warunkiem koniecznym musi być dobry film, a „Jurassic World” wydaje się takim być, chociaż nie unika sporych wad, które w przeciwieństwie do dzieci zauważy większość krytyków filmowych.

Na wyspie znanej z poprzednich filmów i gruzach poprzedniego parku powstało ogromne, komercyjne przedsięwzięcie o nazwie identycznej jak tytuł filmu. Sen Johna Hammonda ziścił się. W parku są tłumy turystów, atrakcji i dinozaurów. Jednak jak to w biznesie bywa żądza zysków i spełniania stale rosnących wymagań turystów spowodowała, że zaczęto tworzyć ulepszone wersje starych monstrów. W końcu dochodzi do nieuniknionego i najnowszy z nich postanawia uciec z niewoli, przy okazji urządzając krwawy rajd po wyspie.

Alfabet grecki na jednym zdjęciu.
Pomysł Trevorrowa na film jest następujący:  1/3 Jurassic Park, 1/3 Indiana Jones, 1/3 Godzilla Edwardsa. Przez to mogą pojawić się odczucia braku oryginalności i pewnej obojnaczości filmu. „Jurassic World” wydaje się być głównie żerowaniem na dziedzictwie Spielberga i to nie tylko tym Jurajskim. Bo losy dwójki braci(Robinson i Simpkins) i horror z punktu widzenia dzieci, to stały element z repertuaru twórcy „E.T” i podobnie było chociażby w pierwszym Parku Jurajskim. Niestety narzucone szybkie tempo akcji uniemożliwia stworzenie odpowiedniej atmosfery zagrożenia. Drugim elementem układanki jest wątek iście Indiana Jones’owy, czyli kłótliwy damsko-męski tandem w sosie komediowo-przygodowo-miłosnym, w postaci ujarzmiciela raptorów (Chris Pratt) oraz menedżerki Parku(Bryce Dallas Howard). Finałowy akt to znajoma czerwona flara oraz spektakularny ludzko-gadzi sojusz wyższej konieczności włącznie z walką starego pokolenia dinozaurów z przedstawicielem nowego, zagrażającego wszystkim istotom na wyspie. Uwieńczeniem filmu jest cieniutki ryk, w porównaniu do tego poruszającego fotele w kinie w wykonaniu Godzilli.

Wielokrotnie w filmie poruszany jest ostatnio popularny temat odnoszenia się do sequeli, które psują oryginał i muszą być „większe, droższe, mocniejsze”. Nowy dinozaur Indominus Rex reprezentuje więc złe kontynuacje, a skutecznie przeciwstawiają mu się Welociraptory oraz długo wyczekiwany T-Rex. O tym, że jest to twierdzenie filmowych leni świadczy chociażby ostatni Mad Max. Niestety Trevorrow okazał się w pewnym stopniu takim leniuszkiem, gdyż podchodzi do Parku Jurajskiego w pozycji klęczącej i kompiluje swój film z najciekawszych pomysłów poprzednich odsłon.


W mniejszym stopniu krytyce poddano zachłanność korporacji (tu medycznych i wojskowych). Jeden z ciekawszych żartów odnosi się do absurdalnej komercjalizacji i tytułowania rzeczy od nazwy sponsora. Bo czy chcielibyśmy poznać takiego „Pepsizaura” ?

"Pepsizaur? Tylko nie on!"
Przed porażką film chroni właśnie spora dawka udanego humoru oraz pędząca w tempie japońskich pociągów akcja. Pierwszy element uprzyjemnia często dosyć absurdalne fragmenty, a drugi nie pozwala się znudzić nawet przez chwilę i  sprawia, że zapominamy o wszystkich papierowych postaciach. Oczywiście clue programu, a więc dinozaury wyglądają bardzo efektownie, ale tego można sie spodziewać po wysokobudżetowym widowisku.

Aktorsko film wypada bardzo solidnie. Czas na ekranie dzielą po równo dwa duety: Pratt-Howard oraz Robinson-Simpkins. Oczywiście ten pierwszy zestaw wypada lepiej, ze względu na łotrzykowski czar Ch.Pratta(tą rolą udowadnia, że musi zostać nowym Indiana Jones), ale dzieciarnia również nie musi się wstydzić swojego występu. Reszta aktorów występuje w tak niewielkich epizodach, że została zatrudniona zapewne wyłącznie, aby zapewnić odpowiednie proporcje rasowe i zwiększyć udziały na wszystkich kluczowych rynkach filmowych. Europę reprezentują więc Omar Sy(„Nietykalni”) i Katie McGrath(Morgana z „Merlina”), Indie tamtejszy gwiazdor Irffan Khan(ostatnio „Piku”), a Azję Wschodnią Brian Tee i BD Wong.

Trevorrow próbuje być drugim Spielbergiem i upodobnić swój film do „Jurassic Park” w jak największym stopniu, ale przez to po „Jurassic World” pozostaje wrażenie sztuczności, produktu zrobionego w sterylnym laboratorium, dokładnie jak  Indominus Rex. Jednakże w ostateczności „Jurassic World” udaje się być dobrą, familijną rozrywką, o smaku Coli i popcornu(ew. nachosów lub co tam lubicie szamać w czasie filmu).

OCENA (1-5): 3,5

„Jurassic World” obejrzałem dzięki uprzejmości Universal Pictures Polska.





2 komentarze:

  1. Uwielbiam te recenzje pełne humoru i dobrze, że mi przypomniałeś o pepsizaurze :) Tylko dlaczego taka niska ocena buuu ;( Świeżo jestem po seansie i powiem szczerze, że nie jest tak źle. Poczułam się znowu niczym dziecko, jak wtedy gdy oglądałam Jurrasic Park po raz pierwszy :) P.S też wstawiłam u siebie recenzję, jak chcesz to looknij http://recenzjedruidki.blogspot.com/2015/06/jurrasic-world-2015.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem czy taka niska? Prawie 4? To całkiem dobra ocena :)
      No jednak sama akcja musi być atrakcyjna(patrz: Mad Max), skoro to ona tu jest fundamentem filmu, a w "JW" odhaczano po prostu kolejne punkty programu.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...