Przegląd
filmów z …Robin Hoodem
Ostatnimi czasy postanowiłem dokonać
przeglądu filmów z Robin Hoodem. Postać
ta ma długą historię filmową oraz serialową. Przedstawić dokładnie wszystkie
ekranizacje mogłaby wyłącznie opasła książka więc postanowiłem ograniczyć się
do najbardziej znanych filmów, tych, które przetrwały w lepszy lub gorszy
sposób w odmętach historii. Postać banity tak mocno oddziałuje na pokolenia, że
znaleźć można nawet takie perełki jak dzieło polskich kabareciarzy „Robin Hood
– Czwarta Strzała” czy wersję zombie, „Robin Hood: Ghosts of Sherwood”. Jako
Pan i Władca swojego bloga wybrałem 5 filmów(seriale odpuściłem): Przygody
Robin Hooda(1938), Powrót Robin Hooda(1976), Robin Hood: Książę Złodziei(1991),
Robin Hood: Faceci w Rajtuzach(1993) i Robin Hood(2010). Są to zarówno
klasyczne przedstawienia legendy jak i próby przedstawienia popularnych w
dzisiejszych czasach „prawdziwych historii”. Ostrzegam tekst może się okazać
długi, lecz mam nadzieję, że treść okaże się interesująca.
Klasyczne
wersje
Już u zarania swoich dziejów kino zajęło się
tą postacią. Pierwszą pozycją z kategorii superprodukcji były „Przygody Robin
Hooda” (1922 r.) z Douglasem Fairbanksem w roli głównej, czyli etatowym
odtwórcą głównych ról w kinie przygodowym lat 20’. Na kino nieme nie miałem
szczególnej ochoty, a do tego słynniejszy jest nagrodzony trzema Oscarami remake z 1938 r. W roli tytułowej
wystąpił największy gwiazdor kina przygodowego lat 30’ - Errol Flynn. Kreuje on
swoją postać Robina jako odważnego, sprytnego, szlachetnego, sprawiedliwego, ze
stałym zawadiackim uśmieszkiem. Poparcie dla będącego na krucjacie króla
Ryszarda kosztuje go utratę posiadłości oraz zmusi go do ukrywania się w lesie
i zebrania drużyny wesołków, którzy będą napadać bogatych i oddawać biednym
łupy. Film ten to kwintesencja jaką czystą radość może wywoływać kino. Jest to
kino typowo przygodowe i rozrywkowe. Zrobione z rozmachem, pełne widowiskowych
scen pojedynków, zabawne(kopalnia ciętych ripost). W przypadku choreografii
walk oraz ucieczek żaden inny film o Robin Hoodzie nie może się równać, no może
ten z 1922 r., ale jak już wspomniałem seans odpuściłem. Do historii film
przeszedł również dzięki słynnym zielonym strojom i rajtuzom. W gestii głównego
wątku miłosnego to początkowo Marian (Olivia de Havilland) jest po stronie tych
„Złych” – Sir Guy’a Gisbourne’a, Księcia Jana oraz Szeryfa z Nottingham, lecz z
biegiem czasu i głębszym poznaniem intencji Robina staje się jego sojuszniczką
i zakochują się. Rozwój uczucia i sposób przedstawienia jest typowy dla epoki,
czyli dosyć naiwny i pretekstowy, ale najważniejsza w filmie jest przygoda,
która rekompensuje niedostatki.
Współcześnie wersję klasycznej historii
przedstawiono w „Robin Hood: Książę Złodziei” z 1991 r. Fabuła w porównaniu do filmu
z 1938 r. została w paru kwestiach zmieniona, w końcu są różne wersje legend o
banicie z lasu Sherwood. Pojawia się więc wątek ucieczki z niewoli tureckiej,
przyjaźń z Maurem(Morgan Freeman), wątek wiedźmy. Te dwa ostatnie
prawdopodobnie zostały wymyślone przez scenarzystów filmu. Zmieniono także
wątek Will’a Scarlett’a oraz zrezygnowano z zasadzki na turnieju łuczniczym.
Całość trwa 2 i pół godziny i zostało zrobione za duże pieniądze, z czego chyba
większość pewnie poszła na opłacenie Kevina Costnera, bo sceny bitewne
wyglądają przeciętnie, a film nie jest specjalnie spektakularny a choreografia
walk i ucieczek bardzo uboga. Właściwie niewiele się udało osiągnąć w tym
filmie. Przełom lat 80/90’ nie był w końcu zbyt wyrafinowanym okresem w
dziejach kina. Potwierdzają to kiczowate stroje, scenografia oraz fryzury
stylizowane na gwiazdy glam rocka.
Najgorsze w całym filmie są jednak kreacje aktorskie. Costner, mimo wszystko
niezły aktor, wypada słabo nie radząc sobie z dość prostą postacią. Jego
kreacja jest nijaka i zupełnie nie adekwatna do pretendowania jako lider buntu.
Wystarczy, że przemówi raz o wolności i od razu wszystkich przekonuje, co
sprawia, że jego postać i wydarzenia z nim związane są bardzo umowne. Nic
dziwnego, że otrzymał za tą rolę Złotą Malinę. A Marian? Cóż wystarczy, że
zobaczy nagiego Robina w kąpieli i od razu się zakochuje. Zupełnie nie
przypadła mi również groteskowość przedstawienia wątku Szeryfa(Alan Rickman) i
jego relacji z wiedźmą. Z całego tego kiczowatego filmu największą furorę
zrobiła piosenka Bryana Adamsa, nagrodzona Oscarem. W porównaniu do filmu z
1938 nie wytrzymuje starcia w żadnej z kategorii.
Filmy o Robin Hoodzie doczekały się również
parodii. Mel Brooks w „Facetach w Rajtuzach” łączy głównie fabułę z filmów z
1938 r. oraz 1991 r. Najbardziej dostaje się oczywiście dziełu późniejszemu.
Wyśmiewany jest: Kevin Costner, m.in. za amerykański akcent, podtytuł „Książę
Złodziei”, postać czarnoskórego pomocnika Robin Hooda. Z klasykiem lat 30’
Brooks obchodzi się delikatnie. Zamiast planszy z napisami wstęp wykonuje
zespół raperów. Sparodiowana jest scena walki cieni na ścianie, zawodów
łuczniczych, pojedynków szermierczych. Dodatkowo film wzbogacają odniesienia do
innych klasyków, gdyż pojawia się Ojciec Chrzestny, Clint Eastwood, oraz tekst „biali
nie potrafią skakać”, a na dodatek okazuje się, że Will Scarlett na nazwisko ma
O’Hara. Wyszydzono również postać Marian, która w obu ekranizacjach głównie ma
ładnie wyglądać i pachnieć, a do tego łatwo się zakochuje. Nie można zapomnieć
również o wyśmianiu ochrony jej dziewictwa(służąca i pas cnoty), bo na tym
skupiają się głównie scenarzyści. Film sprawdza się jako parodia, lecz nie ma
tej mocy absurdu, do której przyzwyczaił nas twórca „Płonących Siodeł” we
wcześniejszych filmach.
Demitologizacja
Jedną z pierwszych prób odmitologizowania losów banity stara się przedstawić
film z 1976 r. „Robin and Marian”. Łączy się tu film przygodowy(rywalizacja z
Szeryfem), melodramat (Robin i Marian) i dramat o przemijaniu. Właściwie
głównym motywem przewijającym się od pierwszych scen przedstawiających zgniłe
jabłka jest średniowieczny motyw vanitas.
Robin jest już w podeszłym wieku i sprzeciwia się królowi Ryszardowi nie
atakując zamku, w którym są kobiety i starzec. Zostaje wtrącony za to do
aresztu i czeka na wyrok śmierci, lecz król ranny od strzały postanawia go w
geście litości jedynie zwolnić ze służby. Robin po kilkunastu latach wojowania
wraca do Anglii, gdzie szukając informacji o Marian po raz kolejny popada w
konflikt z Szeryfem. Treść filmu oparta
jest na legendach o Robin
Hoodzie, dotyczy jednak wydarzeń późniejszych, niż najczęściej przedstawiane. W
filmie nie ma
rozmachu realizacyjnego, jest to najbardziej kameralna z historii o Robinie.
Nie jest to zarzutem, gdyż z wszystkich filmów ten moim zdaniem najpełniej
oddaje klimat średniowiecza, głównie poprzez stroje, scenografię, zachowania,
życie miasta, a nawet w żartach (Marian
z wyrzutem: „nie pisałeś!” – Robin: „nie umiem”). Słynne legendarne przygody
zbyte są jednym zdaniem. Gdy starzy druhowie śpiewają piosenki o przygodach z
młodości Robina, ten stwierdza bez ogródek, że to zwykłe bajki. W filmie oprócz Seana Connery’ego(Robin) i Audrey Hepburn(Marian)
wybitna obsada pojawia się nawet w rolach epizodycznych. Wybitne są tu sceny z
królem Ryszardem oraz Szeryfem, lecz wszystkie przebija jedna scena u księcia
Jana(Ian Holm i młodziutka Victoria Abril). Główne role wydają się trochę
banalne, ale drugi plan rekompensuje wszystko. Wszystkie postaci są już
dojrzałe. Robin okazuje się być wiecznym nonkonformistą, buntownikiem. A to
wobec króla, a to ponownie wobec szeryfa, kościoła. Pragnie walki, nie zważając
na koszty w niewyszkolonych wieśniakach, pragnąc jedynie zemsty. Coś w rodzaju kryzysu wieku starczego, gdy z
powodu legend „odbija palma”. Walczy o prawa ludzi, równość, sprawiedliwość,
lecz nie chce jak na wiek przystało osiąść na gospodarstwie i kochać z Marian.
A ona z tęsknoty za Robinem podcięła sobie kiedyś żyły i cudem odratowana oddała
się życiu zakonnemu. Lecz porzuca duchowny stan po kilku dniach dla miłości
wobec Robina. W przeciwieństwie do większości filmów jej postać jest odważna i
aktywna. Sprzeciwia się szeryfowi, później opiekuje się banitami, próbuje
powstrzymać swojego kochanka od walki. Nie jest tą naiwną istotą, jak w filmach
z 38 i 91, a w ostatniej scenie podejmuje pewną nieodwracalną decyzję. Król Ryszard również został odbrązowiony, a
jego postać to pijak, szaleniec, pożądliwy bogactw, a nie ten legendarny
krzyżowiec, na którego powrót do Anglii wyczekują patrioci. „Powrót Robin Hooda” Richarda Lestera posiada więc fabułę
niczym z współczesnych trendów, opierającą się na demitologizacji i urealnieniu
historii oraz skupia się na starych wojownikach, prawie jak seria
„Expendables”. Film zdecydowanie nie pasujący do swoich czasów, gdzie za chwilę
ma królować Kino Nowej Przygody.
Zgodnie z obecnymi trendami rewizji starych
historii los spotkał ten w końcu i Robin Hooda. W wersji z 2010 r. Robin
Longstride jest zwykłym żołnierzem wracającym z krucjat, który dzięki zbiegowi
okoliczności przejmuje tożsamość zdradziecko zabitego sir Roberta z Loxley i
odwozi koronę Ryszarda do Anglii. Następnym jego celem jest wypełnienie
obietnicy złożonej rycerzowi z Loxley i transport miecza prawdziwego Roberta do
jego ojca, Waltera. Tam nieoczekiwanie starzec proponuje mu dalszą maskaradę, co
początkowo niezbyt podoba się Marian, wdowie po sir Robercie. Mimo że Robin
jest z gminu to całkiem dobrze odnajduje się jako gospodarz i swoimi czynami
zyskuje sympatię kobiety. Wersja Marian od Cate Blanchett jest najciekawszą z
dotychczasowych, bo i postać ta w końcu przestała być stereotypową księżniczką.
Marian jest przeciwieństwem swoich ekranowych poprzedniczek. Bez oporów pracuje
w polu, martwi się o plony, interesuje się losem dzieci w lesie i nie zakochuje
się na widok muskulatury. Robin w tej historii to osoba o cechach wyłącznie
pozytywnych. Oprócz świetnych umiejętności żołnierskich, jest prawy, uczciwy i
szczery do bólu(wygarnia królowi masakrę ludności w Akkce). Russel Crowe
posiada odpowiednią charyzmę, by grać przywódców i bez wątpliwości możemy
uwierzyć, że ludzie go wysłuchają. Prędzej niż takiego Kevina Costnera. Dodatkowo
Robin walczy o sprawę znaną z historii. Wprowadzenie Magna Charta Libertaturm,
Wielkiej Karty Swobód, staje się celem jego działań, szczególnie gdy dowiaduje
się, że jej autorem jest jego ojciec(zgładzony z tego powodu). Ridley Scott nie
byłby sobą, gdyby nie zawarł dużej, świetnej sceny batalistycznej. W końcu to
autor historycznych widowisk takich jak: Królestwo Niebieskie i Gladiator. Film
właściwie ogląda się jak angielską wersję Braveheart’a. W scenariuszu zwykła
historia powiązana została z tą Wielką, czyli grą o tron. Gdy odpoczywamy od
postaci Robina oglądamy więc kulisy rywalizacji Francji z Anglią, a także
wewnątrz-brytyjskie spiski i knowania. Podobnie jak w filmie z 1976 r. król
Ryszard został przedstawiony bliżej prawdy historycznej, więc wytyka mu się
niechęć do powrotu na Wyspy, traktowanie Anglii jako skarbonki na wyprawy
wojenne. Król Jan nie jest wyłącznie negatywnym bohaterem, a podwyższanie
podatków wiąże się z długami, które stworzył jego zmarły brat. Właściwie tylko
jedna scena nawiązuje do filmowej klasycznej historii, gdy Robin z kompanami w
lesie napada na kościelne zboże. Rzec można, że jest to właściwie prequel, historia jak Robin staje się Loxleyem
i banitą, który znajdzie swe królestwo w lesie Sherwood. Bo otwarte zakończenia
pod ewentualną kontynuację to kolejna zmora dzisiejszych czasów.
Klasyfikacja
filmów:
1)
The Adventures of Robin Hood[Przygody Robin Hooda] (1938
r.) – reż. William Keighley, Michael Curtiz - OCENA:
4/5
2)
Robin Hood (2010 r.) – reż.
Ridley Scott – OCENA: 3+/5
3)
Robin and Marian[Powrót Robin Hooda] (1976 r.) – reż. Richard Lester – OCENA: 3/5
Robin Hood: Men in
Tights[Robin
Hood: Faceci w Rajtuzach] (1993 r.) – reż. Mel Brooks - OCENA: 3/5
4)
Robin Hood: Prince of Thieves[Robin Hood: Książe Złodziei]
(1991 r.) – reż. Kevin Reynolds - OCENA: 2+/5
Klasyfikacja Robinów:
1.
Errol Flynn, 2. Sean
Connery, 3. Russel Crowe, 4. Cary Elwes, 5. Kevin Costner
Klasyfikacja Maid Marian:
1. Cate
Blanchett, 2. Audrey Hepburn, 3. Olivia de Havilland, 4. Mary Elizabeth
Mastrantonio i Amy Yasbeck.
Najciekawszy
wróg:
(właściwie są oprócz NR1, reszta bardzo przeciętna).
1. Robert Shaw(Szeryf
Nottingham), 2. Mark Strong(Godfrey), Alan Rickman(Szeryf Nothingham), Basil
Rathbone (sir Guy Gisbourne); 3. Roger Rees (Szeryf Rottingham)
Jest to pierwsza odsłona postów „Przegląd
filmów z…”. Postaram się co najmniej raz na miesiąc zamieścić nowy odcinek. W
drugim odcinku zajmę się postacią Zorro. A co dalej? Jeszcze nie wiem.
Który film o angielskim banicie przypadł Wam
najbardziej do gustu? Który aktor najlepiej wcielił się w postać Robin Hooda?
Macie propozycje o jakiej postaci miałbym napisać w następnych odcinkach
„Przeglądu filmów z …” ? Piszcie w komentarzach!
Co do Robinów i wątku maura - zaczęło się od serialu Robin of Sherwood - to stąd zajumano ten poomysł i serial ten mimo że produkcja telewizyjna kładzie na łopatki wszyskie wymienione filmy - może poza Robin i Marion gdzie Connery i Audrey nadrabiają charyzmą. Produkcja Scotta ma fajną scenę początkową - czyli szturm na zamek , zadyma podczas zasadzki a potem zaczyna się ckliwość gdy pojawia się najbardziej przereklamowana aktorka ostatnich lat ( ile razy można grać Elę?) bezsensowna scena desantu niczym z Saving Private Ryan i łzawe sceny z Marion i jej teściem .
OdpowiedzUsuń