piątek, 9 stycznia 2015

App (2013 r.) - "pierwszy film w technologii second screen" - recenzja

APP
Holandia, 2013 r.
Reżyseria: Bobby Boermans



SECOND SCREEN

Z materiałów promujących film „APP” dużymi literami zapisano, że jest to pierwszy film wykorzystujący technologię Second Screen(Drugiego ekranu). Brzmi dumnie. Tylko na czym to polega?

Otóż zgodnie z nazwą potrzebne są dwa ekrany. Kinowy/ TV/ komputera i telefonu/ tabletu. Urządzenia z pierwszego zestawu wyświetlają film, a na tych z drugiego zestawu zainstalowana jest specjalna aplikacja, która na podstawie dźwięku w filmie synchronizuje treści, aby „drugi ekran” przedstawił je w wyznaczonym do tego momencie. Tak wygląda podstawowa teoria. Trzeba przyznać, że twórcy filmu APP poszli pod prąd savoir vivre kinowemu, który piętnuje świecenie telefonami w czasie projekcji filmu. Tu jest to obowiązkowe.

Nie jestem ekspertem czy wielkim fanem efektów specjalnych, nie śledzę specjalnie nowinek technicznych. W kinie ekscytuje mnie głównie treść, dopiero potem forma. Jednak muszę przyznać, że akurat ta nowinka techniczna mnie zaintrygowała bardziej niż większa ilość klatek w Hobbitach, efekty w Avatarze.  Dlaczego? Bo w teorii ma pogłębiać i poszerzać fabułę. Może nie specjalnie przekonany ale postanowiłem dać szansę „drugiemu ekranowi”.

Iris - strona startowa
Aplikacje. Są wszędzie. Na telefonach, smartfonach, tabletach. Ponoć opanowały umysły mi współczesnych. Mnie póki co omija szaleństwo z nimi związane. No, może oprócz Endomondo. Aplikacja „Iris” jest jednym z bohaterów tego filmu, więc należy ją zainstalować u siebie. Znaleźć ją i pobrać za darmo można na iTunes oraz GooglePlay. Ja wybrałem tą drugą opcję i zainstalowałem „App the Movie” na swoim tablecie, bo wymaga całkiem sporo megabajtów. Później jako „Iris” występuje na urządzeniu. Aplikacja oferuje również zwiastun filmu, opis obsady, zdjęcia. Natomiast najważniejsze jest oczywiście zsynchronizowanie z filmem. Trochę się przy tym namęczyłem, bo okazało się, że za cicho włączony był dźwięk w telewizorze. Więc jeśli pojawia się informacja o braku połączenia to oznacza, ze trzeba nieco zgłośnić. Pamiętajcie więc o ciszy nocnej. Sprawy techniczne załatwione czas najwyższy przejść do oceny filmu.



FILM

Jeśli miałbym przyporządkować „APP” do jakiegoś gatunku, to byłby to zapewne techno-thriller. Są więc nowoczesne technologie, szpiegowanie, zagrożenie i spore tempo akcji. Poruszając temat naszej pozornej prywatności w Internecie, tego, że każdy nasz ruch w sieci jest rejestrowany i jesteśmy praktycznie szpiegowani, można odnieść wrażenie, że oglądamy nowy odcinek specjalny serialu Black Mirror.   Pod koniec wrażenie to mija i zastanawiamy się czy to przypadkiem nie parodia(niezamierzona).

Główną bohaterką jest Anna, studentka psychologii. Jak to student zamiast słuchać na zajęciach to bawi się telefonem, przez co musi chodzić na karne dyżury. Właściwie nie rozstaje się z tym urządzeniem. No, może oprócz wizyt u brata w szpitalu, który przechodzi rehabilitację po ciężkim wypadku. Anna dzieli mieszkanie razem z przyjaciółką Sophie. Pewnego dnia idą na imprezę, którą jak się okazuje zorganizował były chłopak Anny. Rankiem Anna zauważa, że posiada nową aplikację „Iris”. Początkowo wydaje się, że to konkurencja Wikipedii, lecz aplikacja co raz mocniej wtrąca się w życie prywatne Anny oraz bliskich jej osób, ba przejmuje kontrolę nad wydarzeniami.
"Co tam na fejsbuniu?"

Ostatnie zdanie brzmi pewnie jak opis parodii w stylu Zombeavers, jednak to film poprowadzony w tonacji całkowicie serio. I byłby niezły, gdyby nie inwencja twórców odnośnie do rodzajów śmierci w ciągu ostatnich 20 minut. Wyraźnie ich poniosła wyobraźnia przez co finał pozostawia jedynie reakcję w postaci trzech literek - WTF. Film trwa niecałe 80 minut, więc pozbawiony jest jakichkolwiek dłużyzn. Akcja rozwija się szybko, osiągając czasem zbyt wysoko prędkość.

W krótkim filmie nie da się narysować głębokich portretów psychologicznych postaci. Ale to w zamierzeniu miał być thriller więc to można wybaczyć. Z aktorów pochwalić trzeba Hannah Hoekstra(Anna) i Isis Cabolet(Sophie), które wyglądają bardzo naturalnie w swoich rolach, w przeciwieństwie do większości sztampowych bohaterów. Hoekstra tak jak część jej nazwiska jest ekstra i utrzymuje cały film na swoich barkach. Będę musiał przyjrzeć się jej filmografii i wróżę jej dużą przyszłość. Kończąc wątek obsady nadmienię, że występuje tu w roli Doktora Carlo sobowtór Bill’a Nighy.

Iris. Nie zdziwiłbym się, gdy jej ojcem był pewien HAL 9000. Równie potężne, pomysłowe i niechętne ludzkiemu gatunkowi. Do tego jako aplikacja-wirus rozmnaża się w szybkim tempie.  W dosyć przerysowany sposób uświadamia nam, że prywatność jest iluzją w dobie dzisiejszych zdobyczy technologii.
"To ONA. IRIS"
A co z „Second screen”? Otóż raz na jakiś czas otrzymujemy różnorodne dodatkowe treści. Ta sama scena, ale w innym ujęciu kamery, perspektywę kamery telefonu,  artykuł z gazety, wymianę sms-ów, ujęcia w tym samym czasie, lecz w innym miejscu, animacje komputerowe. Najpierw pojawiały się w czasie, gdy na ekranie nuda (napisy początkowe, podróż, sekwencje bez dialogów). Potem z trochę większą częstotliwością co mnie lekko rozpraszało i odrywało od wydarzeń na ekranie. Czy dodatki zawierały ważną treść, powodowały, że film traci na wartości bez obecności „drugiego ekranu”? Nie. „APP” można spokojnie oglądać bez aplikacji, bez obawy o utratę ważnych treści dla fabuły. Ośmieliłbym się nawet powiedzieć, że „Drugi ekran” lekko spoileruje w zbyt wczesnym momencie, co raczej jest błędem reżysera, bo thriller powinien utrzymywać tajemnicę i nieprzewidywalność trochę dłużej.

Pisanie o jakimś przełomie byłoby raczej dużym nadużyciem. Właściwie wolałbym zamiast drugiego ekranu zabieg podzielonego ekranu, który stosuje choćby Brian De Palma. W propozycji „APP” jest to bardziej ciekawostka, która mnie specjalnie nie zachwyciła. Może inni twórcy będą mieli lepsze pomysły. Oddać „APP” trzeba, że jest pionierem, ale takim bardziej jak „Wyjście robotników z fabryki”, czyli pierwszym, ale nie wymienianym wśród najlepszych.



OCENA (1-5): 2,5


2 komentarze:

  1. Z tego co piszesz to wygląda to na zajebisty pomysł. Czyli na zasadzie że postać w filmie patrzy na okładkę książki i na tablecie ta okładka się pojawia? Jeżeli tak to dużo możliwości jest przed tym. Chociaż musi to być sensownie wykorzystane i bliżej będzie temu do gry interaktywnej niż filmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się. Podam przykład z filmu, czyli zdjęcie które też jest w moim tekscie: Ekran1: "Anna bawi się telefonem, sprawdza facebook" Ekran2: "Kamerka z telefonu obserwuje Anne (a potem nagrywa ją jak bierze prysznic :)"
      Interaktywne to chyba nie będzie, bo wtedy widz ingerowałby w treść filmu. Ale moze zle rozumiem to słowo.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...