APP
Holandia,
2013 r.
Reżyseria: Bobby
Boermans
SECOND
SCREEN
Z materiałów promujących film „APP” dużymi
literami zapisano, że jest to pierwszy film wykorzystujący technologię Second
Screen(Drugiego ekranu). Brzmi dumnie. Tylko na czym to polega?
Otóż zgodnie z nazwą potrzebne są dwa ekrany.
Kinowy/ TV/ komputera i telefonu/ tabletu. Urządzenia z pierwszego zestawu
wyświetlają film, a na tych z drugiego zestawu zainstalowana jest specjalna
aplikacja, która na podstawie dźwięku w filmie synchronizuje treści, aby „drugi
ekran” przedstawił je w wyznaczonym do tego momencie. Tak wygląda podstawowa
teoria. Trzeba przyznać, że twórcy filmu APP poszli pod prąd savoir vivre
kinowemu, który piętnuje świecenie telefonami w czasie projekcji filmu. Tu jest
to obowiązkowe.
Nie jestem ekspertem czy wielkim fanem
efektów specjalnych, nie śledzę specjalnie nowinek technicznych. W kinie
ekscytuje mnie głównie treść, dopiero potem forma. Jednak muszę przyznać, że
akurat ta nowinka techniczna mnie zaintrygowała bardziej niż większa ilość
klatek w Hobbitach, efekty w Avatarze. Dlaczego?
Bo w teorii ma pogłębiać i poszerzać fabułę. Może nie specjalnie przekonany ale
postanowiłem dać szansę „drugiemu ekranowi”.
Iris - strona startowa |
Aplikacje. Są wszędzie. Na telefonach, smartfonach,
tabletach. Ponoć opanowały umysły mi współczesnych. Mnie póki co omija
szaleństwo z nimi związane. No, może oprócz Endomondo. Aplikacja „Iris” jest
jednym z bohaterów tego filmu, więc należy ją zainstalować u siebie. Znaleźć ją
i pobrać za darmo można na iTunes oraz GooglePlay. Ja wybrałem tą drugą opcję i
zainstalowałem „App the Movie” na swoim tablecie, bo wymaga całkiem sporo
megabajtów. Później jako „Iris” występuje na urządzeniu. Aplikacja oferuje
również zwiastun filmu, opis obsady, zdjęcia. Natomiast najważniejsze jest oczywiście
zsynchronizowanie z filmem. Trochę się przy tym namęczyłem, bo okazało się, że
za cicho włączony był dźwięk w telewizorze. Więc jeśli pojawia się informacja o
braku połączenia to oznacza, ze trzeba nieco zgłośnić. Pamiętajcie więc o ciszy
nocnej. Sprawy techniczne załatwione czas najwyższy przejść do oceny filmu.
FILM
Jeśli miałbym przyporządkować „APP” do
jakiegoś gatunku, to byłby to zapewne techno-thriller. Są więc nowoczesne
technologie, szpiegowanie, zagrożenie i spore tempo akcji. Poruszając temat
naszej pozornej prywatności w Internecie, tego, że każdy nasz ruch w sieci jest
rejestrowany i jesteśmy praktycznie szpiegowani, można odnieść wrażenie, że
oglądamy nowy odcinek specjalny serialu Black Mirror. Pod koniec wrażenie to mija i zastanawiamy
się czy to przypadkiem nie parodia(niezamierzona).
Główną bohaterką jest Anna, studentka
psychologii. Jak to student zamiast słuchać na zajęciach to bawi się telefonem,
przez co musi chodzić na karne dyżury. Właściwie nie rozstaje się z tym
urządzeniem. No, może oprócz wizyt u brata w szpitalu, który przechodzi
rehabilitację po ciężkim wypadku. Anna dzieli mieszkanie razem z przyjaciółką
Sophie. Pewnego dnia idą na imprezę, którą jak się okazuje zorganizował były
chłopak Anny. Rankiem Anna zauważa, że posiada nową aplikację „Iris”.
Początkowo wydaje się, że to konkurencja Wikipedii, lecz aplikacja co raz
mocniej wtrąca się w życie prywatne Anny oraz bliskich jej osób, ba przejmuje
kontrolę nad wydarzeniami.
Ostatnie zdanie brzmi pewnie jak opis parodii
w stylu Zombeavers, jednak to film poprowadzony w tonacji całkowicie serio. I
byłby niezły, gdyby nie inwencja twórców odnośnie do rodzajów śmierci w ciągu
ostatnich 20 minut. Wyraźnie ich poniosła wyobraźnia przez co finał pozostawia
jedynie reakcję w postaci trzech literek - WTF. Film trwa niecałe 80 minut,
więc pozbawiony jest jakichkolwiek dłużyzn. Akcja rozwija się szybko, osiągając
czasem zbyt wysoko prędkość.
W krótkim filmie nie da się narysować
głębokich portretów psychologicznych postaci. Ale to w zamierzeniu miał być thriller
więc to można wybaczyć. Z aktorów pochwalić trzeba Hannah Hoekstra(Anna) i Isis
Cabolet(Sophie), które wyglądają bardzo naturalnie w swoich rolach, w
przeciwieństwie do większości sztampowych bohaterów. Hoekstra tak jak część jej
nazwiska jest ekstra i utrzymuje cały film na swoich barkach. Będę musiał
przyjrzeć się jej filmografii i wróżę jej dużą przyszłość. Kończąc wątek obsady
nadmienię, że występuje tu w roli Doktora Carlo sobowtór Bill’a Nighy.
Iris. Nie zdziwiłbym się, gdy jej ojcem był
pewien HAL 9000. Równie potężne, pomysłowe i niechętne ludzkiemu gatunkowi. Do
tego jako aplikacja-wirus rozmnaża się w szybkim tempie. W dosyć przerysowany sposób uświadamia nam, że
prywatność jest iluzją w dobie dzisiejszych zdobyczy technologii.
A co z „Second screen”? Otóż raz na jakiś czas otrzymujemy różnorodne dodatkowe treści. Ta
sama scena, ale w innym ujęciu kamery, perspektywę kamery telefonu, artykuł z gazety, wymianę sms-ów, ujęcia w tym
samym czasie, lecz w innym miejscu, animacje komputerowe. Najpierw pojawiały
się w czasie, gdy na ekranie nuda (napisy początkowe, podróż, sekwencje bez
dialogów). Potem z trochę większą częstotliwością co mnie lekko rozpraszało i
odrywało od wydarzeń na ekranie. Czy dodatki zawierały ważną treść, powodowały,
że film traci na wartości bez obecności „drugiego ekranu”? Nie. „APP” można
spokojnie oglądać bez aplikacji, bez obawy o utratę ważnych treści dla fabuły.
Ośmieliłbym się nawet powiedzieć, że „Drugi ekran” lekko spoileruje w zbyt
wczesnym momencie, co raczej jest błędem reżysera, bo thriller powinien
utrzymywać tajemnicę i nieprzewidywalność trochę dłużej.
Pisanie o jakimś przełomie byłoby raczej
dużym nadużyciem. Właściwie wolałbym zamiast drugiego ekranu zabieg podzielonego
ekranu, który stosuje choćby Brian De Palma. W propozycji „APP” jest to
bardziej ciekawostka, która mnie specjalnie nie zachwyciła. Może inni twórcy
będą mieli lepsze pomysły. Oddać „APP” trzeba, że jest pionierem, ale takim
bardziej jak „Wyjście robotników z fabryki”, czyli pierwszym, ale nie wymienianym wśród najlepszych.
OCENA
(1-5): 2,5
Z tego co piszesz to wygląda to na zajebisty pomysł. Czyli na zasadzie że postać w filmie patrzy na okładkę książki i na tablecie ta okładka się pojawia? Jeżeli tak to dużo możliwości jest przed tym. Chociaż musi to być sensownie wykorzystane i bliżej będzie temu do gry interaktywnej niż filmu.
OdpowiedzUsuńZgadza się. Podam przykład z filmu, czyli zdjęcie które też jest w moim tekscie: Ekran1: "Anna bawi się telefonem, sprawdza facebook" Ekran2: "Kamerka z telefonu obserwuje Anne (a potem nagrywa ją jak bierze prysznic :)"
UsuńInteraktywne to chyba nie będzie, bo wtedy widz ingerowałby w treść filmu. Ale moze zle rozumiem to słowo.