Dwa dni, jedna noc (Deux jours, une nuit)
Belgia, Francja, Włochy - 2014
r.
Reżyseria: Jean-Pierre
Dardenne, Luc Dardenne
Szczerze przyznam, że jest to
mój pierwszy kontakt filmowy z belgijskim braterskim tandemem reżyserskim.
Filmy braci Dardenne są częstymi gośćmi najważniejszych festiwali na świecie
więc zawsze miałem zamiar obejrzeć ich filmy, lecz faktyczny seans przypadł
właśnie dopiero na ich najnowsze dzieło: „Dwa dni, jedna noc”. A po tym filmie
zdecydowanie przyspieszę proces poznawania ich wcześniejszej twórczości.
Temat „Dwóch dni, jednej nocy”
jest szczególnie ciekawy ze względu na ciągnący się od kilku lat kryzys
gospodarczy. W dzisiejszych czasach grzmi się o obojętności, izolowaniu się i
braku empatii wobec obcych ludzi w ośrodkach miejskich. Czy w naszych
konsumpcyjnych czasach ważniejszy jest już indywidualizm czy dalej jesteśmy
istotami społecznymi? Główna bohaterka – Sandra – ma 2 dni, aby nakłonić ludzi,
z którymi pracuje aby zrezygnowali z premii 1000 euro. Jeśli jej się nie powiedzie
straci pracę.
Twórcy są dalecy od
moralizowania, optowania po którejś ze stron, tworzenia łatwych wniosków.
Oczywiście najmocniej dostaje się szefostwu, które nie powinno stawiać
pracowników w sytuacji nieludzkiego wyboru. Kierownictwo niczym biblijny Herod
umywa ręce i zrzuca na nich odpowiedzialność: „Głosujcie: premia albo koleżanka”.
Nie jest to jednak kolejny filmowy przykład złej korporacji, gdyż sama decyzja
o zmniejszeniu liczby pracowników jest jak najbardziej zrozumiała i
wytłumaczona.
Losy Sandry wpisano w konwencje
kina drogi. Sandra podróżuje od drzwi do drzwi i stara się z lepszym lub
gorszym skutkiem, ale walczyć o swoją sprawę. I ta podróż wpłynie ostatecznie
na jej charakter. Z osoby kruchej, w której nadzieja tli się słabo, przeobrazi
się w pewną siebie kobietę, zdolną do przeciwstawienia się szefowi. Główna bohaterka
nie jest krystaliczną, świetną pracowniczką. Autorzy filmu dają nam powody, aby
zwątpić w jej siłę i zgodzić się z szefami, iż powinna szukać innej pracy. Kibicujemy jej walce o powrót do fabryki, ale
raz po raz irytuje nas swoimi załamaniami nerwowymi, nadużywaniem leków i
niedostateczną odpornością na presję. Sandra wybrzmiewa w pełni dzięki Marion
Cotillard, która daje wielki popis aktorstwa portretując wszystkie zmienne
nastroje i wahania bohaterki.
Film został stworzony w duchu
kina dokumentalnego. Widzimy to w pracy kamery(całkiem estetycznej), która
skupia się głównie na górnej partii ciał bohaterów oraz ich twarzach, a także
pracy aktorów w konwencji realistycznej. Muzyka (old schoolowy rock&roll) zaś rozbrzmiewa wyłącznie, gdy
pojawi się w radiu samochodowym. (soundtrack wg IMDB, polecam szczególnie utwór Petuli Clark)
„Dwa dni, jedną noc” to
znakomity film. Narracja utrzymana jest wyśmienicie, dzięki czemu film oglądamy
jednym tchem śledząc losy Sandry i czekając na ostateczny wynik głosowania. Zdecydowanie polecam !
OCENA
(1-5): 4
"Chłopiec na rowerze" szczególnie polecam!
OdpowiedzUsuńZgodnie z obietnicą pierwszego akapitu nie omieszkam sprawdzić :)
Usuń