Dzień z
życia blondynki (Walk of Shame)
USA,
2014 r.
Reżyseria: Steven
Brill
Nie będzie to długi wpis, bo i niniejszy film nie
wymaga specjalnych elaboratów. Zacznę jednak od małego bulwersu. Nie wobec filmu, a jego reklamy. Człowiek patrzy na
plakat i widzi czarno na żółtym napis „kumulacja dowcipów o blondynkach w
jednej komedii”. I co ten człowiek sobie myśli? Oho! Głupkowata komedia o stereotypowej
blondynce. A jaka blondynka w dowcipach jest każdy wie. Wyróżnia się urodą i
brakiem inteligencji. Dodatkowo polski tytuł „Dzień z życia blondynki” potęguje
tą myśl. Obejrzymy typowy dzień takiej dziewczyny. A jak jest w filmowej
rzeczywistości? Meghan(Ela Banks) jest ładna i seksowna, ale braku inteligencji
nie da się już jej wmówić. Sam film bowiem nie jest głupkowatą komedią, tylko w
zabawny sposób ma przełamywać szufladkowanie ludzi na podstawie wyglądu. „Walk of
Shame” jest bliżej do „Legalnej blondynki” niż do „Króliczka” albo „Blond and
blonder”.
Miss Lutego Saloniku Filmowego! |
Meghan przyciąga kłopoty jak magnes. Nie jest
to jednak winą jej głupoty, lecz po części pożyczonej kiecki. To psiapsiółka o kasztanowych włosach(Sarah Wright) wykazuje się
najmniejszym ilorazem inteligencji. A Meghan przytrafił się prostu najbardziej
pechowy dzień w życiu i z wszelkich afer, które wywołała stara się wyjść w
miarę inteligentnie, pomimo braku pieniędzy, telefonu oraz odholowanego
samochodu. Nie ważne czy trafi na taksówkarza, narko-gangi, policję,
prostytutki czy ortodoksyjnych Żydów. Los Angeles nie będzie chciało tak łatwo wypuścić jej ze swoich szpon stereotypowych wyobrażeń.
„Walk of Shame” to oczywiście komedia. Sam
humor to rzecz subiektywnych odczuć widza. Jak na mój gust żarty były mało
oryginalne. Z całego filmu najlepiej będę wspominać wyłącznie krótki epizod z
biegaczem oraz wątek gangsterów, gdzie w autoironicznej roli pojawił się
Lawrence Gilliard Jr., czyli słynny Angelo Barksdale z The Wire. Oczywiście
największą przyjemność sprawia Elizabeth Banks. Mam na myśli głównie prezencję,
gdyż przez większość filmu paraduje w obcisłej żółtej(kanarkowej?) sukience.
Aktorsko również nie ma powodów do wstydu, gdyż utrzymuje bezproblemowo na swoich barkach cały film. W ramach równouprawnienia kobiety
również będą miały na co popatrzeć, gdyż mężczyźni bez wstydu prezentują swoje wydepilowane klaty.
"Bitch from the News in Da Hood" |
„Dzień z życia blondynki” ogląda się bez
zażenowania, a akcja toczy się sprawnie. Nie jest to ani komedia głupia ani zbyt mądra. Idealna dla tych, co rozpoczynają swoją
przygodę z filmami oraz poszukujących lekkich komedyjek. Dla większości pewnie
będzie zbyt odtwórcza.
A zwrot „Walk of Shame” to wywodzi się ponoć z
akademickiego slangu i oznacza poranny pieszy powrót do domu po upojnej nocy w akademiku
– alkoholowo i erotycznie. Zachęcam do "lajkowania" fanpejdża Saloniku Filmowego na facebooku, aby być na bieżąco z publikowanymi treściami :)
OCENA
(1-5): 2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz