Aferim!
Rumunia, Bułgaria, Francja,
Czechy – 2015 r.
Reżyseria: Radu
Jude
Czarno-biały
film o dwóch gościach jadących na koniu przez Wołoszczyznę w dziewiętnastym
wieku. Tak można opisać „Aferim!” w pigułce. Gdyby nie nagroda na Berlinale to
promocja byłaby zapewne prawdziwym mission impossible dla marketingowców. Bo wątpię, by ktoś (nie
licząc filmowych nerdów, takich jak ja) czytając powyższy skrócony opis
zdecydowałby się na seans rumuńskiego dzieła. I musiałby żałować, że nie
poszedł, bo to zaprawdę fascynujące dzieło, przywołujące na myśl polską "Konopielkę".
Fabularnie
nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Nie ma spektakularnych zwrotów akcji. Ot
policmajster Constandin (Teodor Corban) i jego syn pomocnik (Mihai Comanoiu)
szukają zbiegłego z bojarowskich włości Cygana (Toma Cuzin), a gdy go odnajdują
wracają z powrotem, by możnowładca wymierzył mu karę. Bohaterowie spędzają czas
głównie na rozmowach. Ale za to jakich! Obfitych w aforyzmy (tu bryluje
ojciec), stereotypy, mądrości życiowe i naukowe tamtych czasów. Jak dowiadujemy
się z napisów na koniec filmu prawdziwych, bo zaczerpniętych z różnych
dziewiętnastowiecznych źródeł literackich. Patrząc współczesną miarą rasistowskich,
niepoprawnych politycznie i seksistowskich. Dowiedzieć się między innymi można
jak bić kobiety zgodnie z prawem, jaka jest geneza Cyganów, kim są Żydzi, czego
Arystoteles uczył Aleksandra Macedońskiego. Z naszej perspektywy są to dialogi,
po których wybuchamy śmiechem, lecz w tamtym okresie były na porządku dziennym.
Bo
„Aferim!” to przede wszystkim wgląd w dziewiętnasty wiek i rekonstrukcja
historyczna tego jak wyglądała hierarchia społeczna, kultura oraz życie
społeczeństwa na tym obszarze. A przecież dziewiętnasty wiek to także okres
kształtowania się narodów, budowania wspólnej tożsamości. Nie tylko przez
dychotomię my-oni (Moskale, Turcy), ale i poprzez pielęgnowanie licznych
stereotypów i ksenofobii. A jej najbardziej pamiętnym i zabawnym przykładem z
filmu jest litania popa o stereotypach narodowych.
„Aferim!”
to niezwykły film historyczny, który wpisano w konwencję westernu i filmu
drogi. W najnowszym filmie autora „Najszczęśliwszej dziewczyny na świecie” najważniejszy
jest dialog. Większość scen sfilmowano w planie ogólnym, montaż i muzykę
ograniczono do minimum, a aktorzy są ważnym, ale wyłącznie jednym z wielu
elementów sceny. Żałuje jedynie, że film jest czarno-biały. Domyślam się, że
chodziło o metaforę świata, który przeminął, niczym w „Papuszy”, ale osobiście
wolałbym oglądać piękne krainy i kostiumy w pełnej gamie kolorystycznej . Mimo
wszystko reżyserowi Radu Jude należy się głośne Aferim!
OCENA (1-5): 4
OCENA (1-5): 4
[ps.1 - recenzję pożyczono również portalowi Movies Room] :)
[ps.2 - obejrzyjcie zwiastun "Aferim!" i czekajcie do 1:12 ] :)
Będzie trzeba obczaić :)
OdpowiedzUsuńZachęcam do tego wszystkich :) Ale cóż do polskich kin pewnie z rok będzie wędrował, chociaż niezbadane są ścieżki dystrybucji kinowej.
Usuń