Miss
Meadows (Panna Meadows)
USA – 2014 r.
Reżyseria: Karen
Leigh Hopkins
Samotne wilki czy samozwańczy
mściciele nie są czymś nowym w kinie. Panna Meadows do swoich praszczurów może
zaliczyć: w męskiej wersji - Paula Kersona(„Death Wish”) – oraz w kobiecej
odsłonie – Thanę („Ms. 45”). Oba te filmy należały do kina eksploatacji,
nastawionego na przedstawianie przemocy ale i ukradkiem przemycającego problemy
amerykańskich metropolii tj. przestępczość, nieudolność policji. "Miss Meadows" mogła śmiało stać się Ms. 25 i kolejną orgią przemocy, lecz do głównych
inspiracji twórców należało raczej „Blue Velvet” Davida Lyncha. Całość filmu utrzymana
jest w cukierkowo-sielankowym tonie. To co sprawdzało się jako sekwencja
początkowa i końcowa w „Blue Velvet” tu zostało rozciągnięte do pełnego metrażu.
W konsekwencji film irytuje, a od słodkości bolą zęby.
Panna Meadows jest nauczycielką
na zastępstwie w szkole podstawowej. Jest kobietą z misją. Pewne traumatyczne
wydarzenie z dzieciństwa sprawiło, że za swój życiowy cel przyjęła ochronę
dzieci przed złem tego świata. Cel ten w jej przypadku przyjął formę wyciągania
pistoleciku kaliber 25 i posyłania kulki w łeb w napotkanych łotrów. W
realizacji misji pomaga jej niepozorny i przyciągający uwagę złoczyńców wygląd.
Ubiera się jak kobieta z dekad powojennych(sukienka w kwiatki, Meadow=Łąka), chwali okoliczną florę i
faunę, je cukierki, stepuje(!) po chodniku, często mówi rymowankami. Meadows
nie żyje jednak samą ochroną okolicy. W pewnym momencie filmu feministyczne vigilante ustępuje miejsca romansowi,
gdyż o względy kobiety zaczyna ubiegać się miejscowy Szeryf(James Badge Dale). Nadchodzi
jednak dzień, kiedy z powodu przeludnień w więzieniach na wolność wypuszczonych
zostaje 2000 więźniów. Jeden z nich – lubujący się w dzieciach - wprowadza się akurat
do jej sąsiedztwa. Meadows i skazaniec Skylar(Callan Mulvey) rozpoczynają
wzajemne podchody.
W rolę Panny Meadows wcieliła
się Katie Holmes, która zapewne próbowała tą rolą odejść od swojego wizerunku
słodkiej dziewczynki. Że był to świadomy ruch świadczy chociażby to że była
również producentką filmu. Czy jej się to udało? Raczej nie. Co nie znaczy
oczywiście, że jej rola jest zła. Raczej sztuczna konwencja filmu nie pozwala
jej rozwinąć skrzydeł. Z innego punktu widzenia rola kobiecej mścicielki ma
dodatkowy smaczek związany z życiem prywatnym aktorki. Być może to rodzaj autoterapii
wobec mężczyzn oraz przekaz do byłego męża (T.Cruise) i znanej z opresji wobec
kobiet sekty scjentologów, aby z nią nie zadzierać.
"Bang, Bang to you Mr. Cruise!" |
"Miss Meadows" to film o
zmarnowanym potencjale. Nie sprawdza się ani jako dramat, ani jako sensacja,
ani jako romans. Zdecydowanie lepiej odświeżyć sobie „Życzenie śmierci” albo „Kaliber
45”, bo film pozostanie jedynie ciekawostką dla fanów Katie Holmes i
filmoznawców.
OCENA (1-5): 2,5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz