wtorek, 21 kwietnia 2015

Labirynt kłamstw (Im Labyrinth des Schweigens) - 2014 r. - recenzja

Labirynt kłamstw (Im Labyrinth des Schweigens)
Niemcy – 2014 r.
Reżyseria: Giulio Ricciarelli


Johann Radmann(Alexander Fehling) jest młodym prokuratorem, który otrzymuje głównie proste sprawy o wykroczenia drogowe. Pewnego dnia przysłuchuje się, jak dziennikarz T. Gnielka(Andre Szymanski) rozpętuje awanturę na korytarzach prokuratury. Pismak jest wkurzony, że nikt nie chce zająć się sprawą strażnika z Auschwitz, który obecnie uczy w szkole dzieci. Johann z czystej ciekawości oraz wbrew kolegom z prokuratury postanawia zbadać sprawę obozu Auschwitz.  A my możemy mu już współczuć, bo wiemy co odkryje.


Labirynt kłamstw to przykład filmu traktującego o historii poprzez kino gatunkowe. W tym przypadku skorzystano z formuły thrillera, a nawet elementów kina szpiegowskiego. Bo odkrywanie tajemnicy o Auschwitz jawi się w filmie jak dekonspiracja dużego spisku. Śledztwo często napotyka na mur milczenia i brak pomocy. Młody prokurator przesłuchując byłych więźniów i wertując pilnowane przez Amerykanów archiwa odkrywa przerażającą prawdę. Wpędza go ona w obłęd bezkompromisowości niczym Macierewicza, a RFN widzi jako dziesięciomilionową nazistowską hydrę, którą należy powsadzać do więzień. Cały jego świat wywraca się do góry nogami, pojawiają się koszmary, a alkohol nie daje ukojenia.


Ciekawym wątkiem „Labiryntu kłamstw” jest to, że prawda o obozie koncentracyjnym okazała się być ukrywaną w powojennym RFN i to z polecenia najwyższych władz. Na pytanie o Auschwitz ludzie z 1958 r. mają trzy odpowiedzi: „nie wiem o co chodzi”, „zwykły obóz tak jak aliancki”, „aliancka propaganda – zwycięzcy piszą historię”. Niemcy Zachodnie jawią się jako państwo, gdzie ustanowiono narodową amnestię i amnezję.  Alianci przeprowadzili pozorną denazyfikację kraju, a Norymberga to pic na wodę, gdzie winą za wszystko obarczono wyłącznie część wysoko postawionych nazistów. A ci notable systemu (w filmie Mengele), którzy nie dali się złapać posiadają immunitet od nowych władz i swobodnie podróżują między Ameryką Południową a Niemcami. Natomiast zwykli, przeciętni funkcjonariusze totalitarnego sysytemu byli potrzebni, jako uzupełnienie kadr, w podzielonym po wojnie kraju.


„Labirynt kłamstw” to produkt wysokiej jakości. Aktorsko film stoi na solidnym poziomie. Momenty ckliwe równoważą elementy humorystyczne, wynikające ze sporej naiwności życiowej bohatera. Tak jak w niedawno recenzowanym przeze mnie hiszpańskim „La isla minima”, w niemieckim filmie również kwestię rozliczeń z niechlubną przeszłością wtłoczono w kino gatunkowe. I w obu przypadkach filmom wyszło to na dobre.

OCENA (1-5): 4





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...