środa, 24 czerwca 2015

Polowanie na prezydenta (Big Game) - 2014 r.

Polowanie na Prezydenta (Big Game)
Finlandia, Niemcy, Wielka Brytania – 2014 r.
Reżyseria: Jalmari Helander






Nie wiem czy przypadkiem północnoeuropejscy sąsiedzi nie prowadzą jakiejś niewypowiedzianej polityki zwracania uwagi na regionalną kinematografię za pomocą produkcji pastiszów na bazie dziwnych pomysłów czy po prostu takie jest po prostu ichnie poczucie humoru. Kraje nordyckie stały się więc żyzną glebą dla wszelkie maści pokręconych fabuł.  Mieliśmy do tej pory: horror o wszystko mówiącym tytule „Zombie SS”(Norwegia), Nazistów z Księżyca w „Iron Sky”(Finlandia), gliniarza z przyszłości, który cofnął się do przeszłości, by zabić Hitlera w „Kung Fury”(Szwecja), no i teraz jest „Big Game”(Finlandia, Norwegia), czyli 13-latek ratujący Prezydenta USA. Póki co taki kierunek zdaje egzamin, przynajmniej z punktu widzenia popularności, bo o filmach z okazji premiery jest zawsze głośno. Natomiast jak to się przekłada na wzrost liczby pieniędzy dla „zwykłych” filmów? To już pytanie do kogoś innego. Czas przejść do filmu.

Tak to już zwykle się zaczyna. Pojawia się zwiastun filmu, o którym kompletnie nic nie wiemy. Krótka reklama zapowiada, w tym przypadku, kompletnie odjechany i przeładowany akcją, pastisz amerykańskiego kina sensacyjnego. Potem przychodzi bliskie spotkanie trzeciego stopnia w kinie i czar zwiastuna mija. Niestety rozczarować mogą się ci, którzy liczą na akcyjny roller-coaster i fajerwerki wybuchów. Jeśli takie masz oczekiwania, to lepiej pozostań na etapie zwiastuna, bo w nim zawarto większość najbardziej budżetochłonnych scen. A ten wyniósł tylko około 8 milionów euro. Natomiast samemu „Polowaniu na prezydenta” najbliżej do kina nowej przygody, a docelowym odbiorcą jest raczej młoda widownia. Bardziej wymagający widz wyjdzie z kina wyłącznie z poczuciem niespełnienia.

"Dlaczego nie mam baz w Finlandii."

Trzynastoletni Oskari przechodzi w fińskiej dziczy tradycyjny lapoński test dojrzałości. W tym samym czasie do Helsinek nadlatuje swoim Air Force One Prezydent USA. Samolot prezydencki zostaje zestrzelony z wyrzutni rakietowej, a Prezydent spada w kapsule ratunkowej do lasu. Chłopaczek postanawia zapewnić bezpieczeństwo głowie państwa amerykańskiego, który jest ścigany przez psychopatycznych terrorystów.

Nie dziwić powinno obsadzenie akurat Samuela L. Jacksona w roli prezydenta USA. W mniejszym stopniu związane jest to pewnie z karnacją Obamy, a w większym z tym, że aktor grając w olbrzymiej ilości filmów po prostu z automatu stał się symbolem amerykańskiego kina rozrywkowego. SLJ w przerysowanej konwencji czuje się jak ryba w wodzie, chociaż nie jest tradycyjnie nadpobudliwy, a o dziwo przygaszony. Nie ma co liczyć, że tą kreacją nie zapisze się w annałach historii i pamięci widzów. Bo  właściwie pod względem aktorskim większość postaci w „Big Game” wypada nijako, co niespecjalnie dobrze świadczy o filmie, szczególnie gdy uświadomimy sobie niewykorzystany potencjał całkiem solidnych aktorów, którzy figurują na liście płac. W „Polowaniu na prezydenta” show kradnie jedynie Jim Broadbent, jako wszystkowiedzący agent CIA. To najśmieszniejsza postać w filmie, dlatego smuci fakt, że tak ograniczono czas ekranowy dla scen w centrum kryzysowym.

"Już wolałem te węże w samolocie."

Skoro już wiemy, że nie każdy element odpowiednio funkcjonuje, to powinniście mieć na uwadze iż „Polowanie na prezydenta” wymaga od nas sporego luzu, czasem wymaga zbyt wiele. Na brak realizmu i wszelkie absurdy scenariuszowe przymykamy oko, bo wiemy(taką mam nadzieję), że i film Helandera jest zrobiony z przymrużeniem oka. Niestety większość scen zostało złagodzonych pod kątem młodszej widowni, a naigrywanie się ze schematów filmowych wyszło mało pobudzająco.  Całość zaś wygląda jak sklejenie trzech różnych filmów: fińskiego dramatu o dojrzewaniu  z nawiązaniami do Lapońskich tradycji w stylu „Ofelas”, filmów sensacyjnych z lat 90-tych o terrorystach polujących na samoloty albo na Prezydenta USA (np. „Krytyczna decyzja”, „Air Force One”) i familijnego kina przygodowego. W przypadku tego ostatniego elementu wystarczyło w schemacie ucieczki przed Złymi zamienić E.T. z Prezydentem i to wręcz dosłownie (rozbrajająco zacytowana scena z kocykiem!).

Cóż największym problemem „Polowania na prezydenta” jest nijakość, co w przypadku pastiszu mocno rzutuje na efekt końcowy. Efekty komputerowe są w większości dopracowane, jest kilka udanych żartów, lecz gdy bawić nas mają głównie wyśmiane po stokroć schematy i gdy nie ratują filmu aktorzy, to robi się spory problem. Cóż wychodzi na to, że mamy do czynienia z kolejnym filmem, który dobrze wyglądał na etapie zwiastuna, lecz w dłuższej formie(80 minutowej) traci sporo na wartości. Wyrok: Pastisz nie do końca spełniony, ale mimo wszystko zapewniający przyzwoity poziom rozrywki.

OCENA (1-5): 3-




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...