sobota, 4 lipca 2015

Projekt Lazarus (The Lazarus Effect) - recenzja

Projekt Lazarus (The Lazarus Effect)
USA – 2015 r.
Reżyseria: David Gelb



“Projekt Lazarus” zaczyna się paradokumentalnie, niczym kolejny found footage. Obserwujemy  jakiś eksperyment medyczny. Obiekt badania - martwa świnia – nagle budzi się do życia. Wydawałoby się to całkiem przemyślane podejście, skoro za reżyserię odpowiada twórca w dokumencie radzący sobie bardzo dobrze(autor „Jiro śni o sushi”).  Jednak za chwilę następuje cięcie i film toczy się bardzo klasycznie, a scenariusz prowadzi widza za rączkę do finału, gdzie serwuje się nam ubogi mix „Koszmaru z Ulicy Wiązów”(sen-rzeczywistość) z „Lucy”(pokaz ekstremum możliwości człowieka).

Głównym zadaniem horroru jest oczywiście przerażenie widza, a dobrego filmu trzymanie w napięciu od początku do końca. „The Lazarus Effect” nie udaje się ani jedno, ani drugie. Atmosfera grozy nie wytwarza się, gdyż reżyser nie potrafi wykorzystać klaustrofobiczności filmowanych lokacji. Tzn. nie wiem na ile klaustrofobiczność była w planach filmowców, a na ile wynikła z braków budżetowych. Ograniczenie scenerii do pomieszczeń mieszkalnych i laboratorium naukowego, brak plenerów, to dla filmów o zawężonych środkach finansowych nic nowego. Szkoda więc, że dla reżysera klaustrofobiczność to po prostu bohaterowie w niewielkiej liczbie pomieszczeń i miganie jasnym światłem.

"Ekhm, umarłam?"
Ponadto w scenariuszu za dużo miejsca poświęcono łopatologicznym rozważaniom i metafizycznym rozmowom na poziomie komentarzy z Onetu, które wtrącają się w film, jak politycy w wypowiedzi w czasie debat. Dopiero finałowe sekwencje pokazują, co można było osiągnąć z tym filmem, gdyby skupiono się na pokazywaniu jakichkolwiek wydarzeń, a nie serialowych gadkach-szmatkach. Narzucone również ograniczenie wiekowe PG-13 sprawia, że przedstawiane sceny przemocy w kulminacyjnym momencie zostają przerwane pozostawiając fanów gore w zawiedzonych nastrojach. Gwoździem do trumny są postaci - zlepek klisz. Doktor Rozum i Doktor Wiara, Murzyn zalotnik, Student luzak. Wielkich ról więc się nie spodziewajcie.  
"Bogowie 2"
Fabuła też nie jest niczym odkrywczym, w końcu każdy kojarzy Dra Frankensteina i jego Monstrum. Już w 1990 roku powstał pewien thriller sci-fi o studentach medycyny wskrzeszających się z martwych. Była to „Linia życia”(Flatliners) z młodymi Julią Roberts, Kieferem Sutherlandem, Kevinem Baconem, Oliverem Plattem, Willem Baldwinem. Pamiętam, że niezbyt przypadł mi do gustu z powodu słabości scenariuszowych, a przyciągnęła mnie do seansu głównie gwiazdorska obsada. Podobnie jest w „The Lazarus Effect”. Jego jedynym atutem i siłą jest nazwisko O. Wilde w obsadzie. Bo Mark Duplass(świetny w Safety not guaranteed) czy Evan Peters(Quicksilver z X-Men: Days of Future Past) pod względem sławy nie sięgają dawnej “Trzynastce” do pięt.

Zupełnie nie wiem kogo ten film może zadowolić. Horrorem jest tylko z nazwy. Wiem natomiast, że antyfani „Lucy” powinni trzymać się od „Projektu Lazarus” z daleka.

P.S – Tytuł polski(oficjalny?) jak zawsze przekombinowany – Lazarus to przecież… Łazarz.

OCENA (1-5): 2


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...