Southpaw ("Do utraty sił")
USA - 2015 r.
Reżyseria: Antoine Fuqua
W kategorii filmów o sportowych
wojownikach filmy bokserskie w ostatnim czasie zostały wyparte przez przez te o
zawodnikach MMA. Ekranowi bokserzy zapisali się złotymi zgłoskami w historii
kina, co sprawia, że czekamy na każdy nowy film z Hollywood z nimi w roli
głównej. Szkoda więc, że „Do utraty sił” jest prostą i zbudowaną na kliszach
opowieścią.
„Southpaw” to klasyczna historia
o upadku ze szczytu, odkupieniu win i powrocie na życiowy Olimp. Billy’ego Hope’a
(Gylenhaal) poznajemy, gdy kolejny raz z rzędu broni swoich mistrzowskich
pasów. Jego styl walki jest kompletnie nonszalancki, przez co po każdej walce
jego twarz wygląda, jak Rihanny skatowanej przez Chrisa Browna. Nie podoba się
to oczywiście jego żonie Maureen (McAdams), która namawia go do wzięcia „urlopu”,
na co Billy niechętnie przystaje. W związku stanowią jedność. Ona jest mózgiem,
rozsądkiem i intelektem, on emocjami, fizycznością i siłą. Gdy pierwszy element
zostaje odcięty z powodu niewyjaśnionej śmierci Maureen, to nic dobrego dla Billy’ego
nie może się wydarzyć. I istotnie tak jest. Niekontrolowana agresja, przegrana walka w obronie tytułu, dyskwalifikacja,
odebranie dziecka, licytacja majątku. Bokser musi przejść czyściec i pokutę w
postaci mieszkania w obskurnej kawalerce oraz pracy woźnego i trenowania w
zapyziałej sali treningowej. Co będzie dalej, to już wie każdy kto obejrzał
choć jeden sportowy film.
To co maksymalnie podnosi wartość
filmu, to kreacje aktorskie Jake’a Gyllenhalla i Foresta Whitakera. Ten
pierwszy pokazuje zupełnie odmienne oblicze w porównaniu do ostatniego występu
w „Wolnym strzelcu”, gdzie grał inteligentnego skurczybyka, który wypowiadał
się w tempie karabinu maszynowego. Tym razem Gyllenhall wciela się z wielką
gracją w odpowiednik takiego „Gołoty”, a więc prostego faceta, który ma
problemy z wysławianiem się, ale jest ambitny i ma dobre serce. Do tego
przykuwa uwagę jego starannie wypracowana na siłowni sylwetka. W dobrej formie aktorskiej
prezentuje się także Whitaker, który w końcu nie gra policyjnego detektywa, a
zapomnianego trenera, którego dręczą własne problemy, lecz postanawia pomóc
poprawić się upadłemu mistrzowi.
W filmie jest również sporo scen
pojedynków bokserskich. Realizacyjnie są one kalką tych z „Rocky 6”, co nie
jest oczywiście zarzutem. Przypominają one zatem prawdziwą telewizyjną
transmisję walki, a my możemy obejrzeć ruchy bohaterów w całej okazałości.
Przyjemnym dodatkiem były również elementy filmowane pierwszoosobowo, dzięki
czemu mogliśmy przez chwilę wczuć się w rolę boksera. Natomiast finałowa walka
w banalnym schemacie: 5 pierwszych rund dla przeciwnika, kolejnych 5 dla
protagonisty, niezbyt dobrze świadczy o umiejętnościach scenopisarskich Kurta
Suttera.
Jeden akapit poświęcić należy również
reżyserowi Antoine Fuqua. Z powodu filmu sportowego sam pozostanę przy analogii
sportowej. Otóż Fuquę można określić terminem „wiecznego talentu”, łatki którą określa
się zbyt wielu przeciętnych polskich piłkarzy. Strzelił taki piękną bramkę Manchesterowi City
(„Dzień Próby”), ale od kilku lat gra poniżej oczekiwań(„Łzy słońca”, „Król
Artur”, ”Olimp w ogniu”, „Bez litości”) ale mimo tego wciąż czekamy na jego
kolejne mecze (Filmy - remake „Siedmiu wspaniałych”) i dajemy wysoki kontrakt
(budżet, aktorzy). Faktem jest, że Fuqua dobrze dobiera i prowadzi aktorów,
lecz kompletnie mija się z dobrymi scenariuszami, czego „Southpaw” jest kolejnym
przykładem.
Krótko podsumowując „Do utraty
sił”: starania aktorów niweczy przeciętny i pełen klisz scenariusz. Film
wyłącznie dla fanów Gylenhalla i sztuki bokserskiej. Reszta może się nie
wynudzi, ale będzie mocno rozczarowana.
OCENA (1-5): 3
No cóż...kocham filmy sportowe, miałam wielkie nadzieje jeśli chodzi o ten obraz ale ...Oglądam go już drugi dzień , na raty :(
OdpowiedzUsuńMi się aż tak źle go nie oglądało. Główną wadę widzę w ogromnej przewidywalności.
UsuńOstatnio wymyśliłem sobie, że poszukam chociaż jednej recenzji pozytywnie oceniającej ten film i... nie znalazłem. Coś czuję, że w podsumowaniach na koniec roku, "Southpaw" znajdzie się na szczycie rankingów pt. "Największe rozczarowanie"
Usuń