środa, 9 września 2015

Southpaw ("Do utraty sił") - 2015 r.

Southpaw ("Do utraty sił")
USA - 2015 r.
Reżyseria: Antoine Fuqua





W kategorii filmów o sportowych wojownikach filmy bokserskie w ostatnim czasie zostały wyparte przez przez te o zawodnikach MMA. Ekranowi bokserzy zapisali się złotymi zgłoskami w historii kina, co sprawia, że czekamy na każdy nowy film z Hollywood z nimi w roli głównej. Szkoda więc, że „Do utraty sił” jest prostą i zbudowaną na kliszach opowieścią.

„Southpaw” to klasyczna historia o upadku ze szczytu, odkupieniu win i powrocie na życiowy Olimp. Billy’ego Hope’a (Gylenhaal) poznajemy, gdy kolejny raz z rzędu broni swoich mistrzowskich pasów. Jego styl walki jest kompletnie nonszalancki, przez co po każdej walce jego twarz wygląda, jak Rihanny skatowanej przez Chrisa Browna. Nie podoba się to oczywiście jego żonie Maureen (McAdams), która namawia go do wzięcia „urlopu”, na co Billy niechętnie przystaje. W związku stanowią jedność. Ona jest mózgiem, rozsądkiem i intelektem, on emocjami, fizycznością i siłą. Gdy pierwszy element zostaje odcięty z powodu niewyjaśnionej śmierci Maureen, to nic dobrego dla Billy’ego nie może się wydarzyć. I istotnie tak jest. Niekontrolowana agresja, przegrana walka w obronie tytułu, dyskwalifikacja, odebranie dziecka, licytacja majątku. Bokser musi przejść czyściec i pokutę w postaci mieszkania w obskurnej kawalerce oraz pracy woźnego i trenowania w zapyziałej sali treningowej. Co będzie dalej, to już wie każdy kto obejrzał choć jeden sportowy film.


To co maksymalnie podnosi wartość filmu, to kreacje aktorskie Jake’a Gyllenhalla i Foresta Whitakera. Ten pierwszy pokazuje zupełnie odmienne oblicze w porównaniu do ostatniego występu w „Wolnym strzelcu”, gdzie grał inteligentnego skurczybyka, który wypowiadał się w tempie karabinu maszynowego. Tym razem Gyllenhall wciela się z wielką gracją w odpowiednik takiego „Gołoty”, a więc prostego faceta, który ma problemy z wysławianiem się, ale jest ambitny i ma dobre serce. Do tego przykuwa uwagę jego starannie wypracowana na siłowni sylwetka. W dobrej formie aktorskiej prezentuje się także Whitaker, który w końcu nie gra policyjnego detektywa, a zapomnianego trenera, którego dręczą własne problemy, lecz postanawia pomóc poprawić się upadłemu mistrzowi.


W filmie jest również sporo scen pojedynków bokserskich. Realizacyjnie są one kalką tych z „Rocky 6”, co nie jest oczywiście zarzutem. Przypominają one zatem prawdziwą telewizyjną transmisję walki, a my możemy obejrzeć ruchy bohaterów w całej okazałości. Przyjemnym dodatkiem były również elementy filmowane pierwszoosobowo, dzięki czemu mogliśmy przez chwilę wczuć się w rolę boksera. Natomiast finałowa walka w banalnym schemacie: 5 pierwszych rund dla przeciwnika, kolejnych 5 dla protagonisty, niezbyt dobrze świadczy o umiejętnościach scenopisarskich Kurta Suttera.


Jeden akapit poświęcić należy również reżyserowi Antoine Fuqua. Z powodu filmu sportowego sam pozostanę przy analogii sportowej. Otóż Fuquę można określić terminem „wiecznego talentu”, łatki którą określa się zbyt wielu przeciętnych polskich piłkarzy.  Strzelił taki piękną bramkę Manchesterowi City („Dzień Próby”), ale od kilku lat gra poniżej oczekiwań(„Łzy słońca”, „Król Artur”, ”Olimp w ogniu”, „Bez litości”) ale mimo tego wciąż czekamy na jego kolejne mecze (Filmy - remake „Siedmiu wspaniałych”) i dajemy wysoki kontrakt (budżet, aktorzy). Faktem jest, że Fuqua dobrze dobiera i prowadzi aktorów, lecz kompletnie mija się z dobrymi scenariuszami, czego „Southpaw” jest kolejnym przykładem.  

Krótko podsumowując „Do utraty sił”: starania aktorów niweczy przeciętny i pełen klisz scenariusz. Film wyłącznie dla fanów Gylenhalla i sztuki bokserskiej. Reszta może się nie wynudzi, ale będzie mocno rozczarowana.

OCENA (1-5): 3





3 komentarze:

  1. No cóż...kocham filmy sportowe, miałam wielkie nadzieje jeśli chodzi o ten obraz ale ...Oglądam go już drugi dzień , na raty :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się aż tak źle go nie oglądało. Główną wadę widzę w ogromnej przewidywalności.

      Usuń
    2. Ostatnio wymyśliłem sobie, że poszukam chociaż jednej recenzji pozytywnie oceniającej ten film i... nie znalazłem. Coś czuję, że w podsumowaniach na koniec roku, "Southpaw" znajdzie się na szczycie rankingów pt. "Największe rozczarowanie"

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...